Kilkanaście osób rannych po wtorkowym wypadku polskiego autokaru pod Miluzą na wschodzie Francji przebywa wciąż w kilku miejscowych szpitalach. Kilka nadal walczy o życie.
Ranne są też dwie osoby, które w Lublinie wsiadły do autokaru do Francji. – Stan kobiety jest poważny, ale jej życie nie jest zagrożone. Mężczyzna również przebywa w szpitalu. Jego stan się poprawia – powiedział nam dzisiaj Bogdan Bernaczyk-Słoński, konsul generalny RP w Lille.
Ranni przebywają w szpitalach w czterech miastach wschodniej Francji: Miluzie, gdzie jest zdecydowana większość poszkodowanych, oraz w Strasburgu, Colmarze i Belfort.
W wypadku polskiego autokaru zginęły dwie osoby. Byli to obywatele polscy. Oprócz Polaków wśród 68 osób podróżujących autokarem była piątka Ukraińców oraz dwójka Francuzów.
Polski kierowca autokaru stanie przed sędzią śledczym w środę o 14.30. Mężczyzna usłyszy prawdopodobnie zarzut "nieumyślnego spowodowania śmierci".
Już we wtorek francuskie organy śledcze przesłuchały Polaka. Zbadano go alkomatem, który nie wykazał obecności alkoholu w wydychanym powietrzu.
We wtorek ok. godz. 8 rano piętrowy pojazd wynajęty przez Prywatne Biuro Podróży Sindbad z Opola jadący ze Słubic do francuskiej Nicei, z 68 osobami, zjechał ze swojego pasa na autostradzie A36 w Alzacji i z niewyjaśnionych powodów wywrócił się.
Wiele wskazuje na to, że polski kierowca nie zauważył zjazdu z autostrady, po czym chciał naprawić błąd, gwałtownie hamując; w efekcie prawdopodobnie rozpędzony pojazd utracił równowagę i wywrócił się na pobocze autostrady.
Sindbad poinformował w komunikacie, że właścicielem autokaru jest firma Albatros z Przemyśla i że autokar miał wszelkie wymagane badania techniczne.