Do przebywającego w szpitalu, po przebytym w niedzielę udarze mózgu, senatora Marka Kirka, reprezentującego na Kapitolu stan Illinois i rodzinne Chicago, napływają wyrazy sympatii z całej Ameryki i świata.
Z kolei z Krakowa napłynęła wiadomość, że za Marka Kirka modli się kardynał Stanisław Dziwisz, który również podejmował amerykańskiego polityka.
Jak wiadomo, 52-letni republikański polityk z Chicago, zajął w Senacie USA miejsce zwolnione przez Baracka Obamę wybranego na prezydenta.
Było to wielką sensacją, bowiem nikt nie przypuszczał, że elektorat może powierzyć mandat senatorski komuś innemu niż demokrata wskazany przez Obamę. Stało się inaczej, głównie dzięki masowemu poparciu Polonii, która poszła głosować na Kirka.
Uważa ona senatora za "swego człowieka” i nazywa go... Kirkowski. Zabiegając o "polskie” głosy, republikanin obiecywał doprowadzenie wreszcie do zniesienia wiz dla Polaków. Pracuje nad tym od pierwszego dnia w roli senatora.
Przygotował projekt legislacji, która zmienia kryteria kwalifikacje do programu bezwizowego. Zamiast liczenia odsetka odmów wizy przez konsulów, Kirk proponuje kierowanie się tylko procentem przedłużania pobytu w USA ponad przewidziany termin. Takie rozwiązanie popiera Barack Obama oraz wielu kongresmenów i senatorów.
Właśnie o tym Mark Kirk rozmawiał w Polsce z czołowymi postaciami życia publicznego. Towarzyszył mu kongresmen z Chicago, demokrata Michael Quigley, który także jest gorącym zwolennikiem idei wolnego dostępu Polaków do Ameryki.
"Kirkowski” przebywa na oddziale intensywnej opieki medycznej w Northwestern Memorial Hospital w Chicago. Na początku przyszłego tygodnia przejdzie zabieg wstawienia nas swoje miejsce wyciętego fragmentu pokrywy czaszki o rozmiarach 20 na 10 centymetrów, co uchroniło mózg przed obrzękiem i nieodwracalnymi zmianami, a nawet śmiercią.
– W niedzielę, po mszy na Trójcowie, pójdziemy pod szpital, aby zagrać panu senatorowi, po naszemu i od serca – zapowiada Staszek Wrona, góral spod Zakopanego, aktualnie z... Ciupago (czyli Chicago).