MSWiA skontrolowało straże miejskie, które dzierżawią fotoradary od prywatnych firm. Z kontroli ministerstwa wynika, że im więcej kierowców złapią strażnicy, tym więcej zarabia właściciel radaru. Tak działo się m.in. w Międzyrzecu Podlaskim.
Jak informuje Rzeczpospolita, wiele z mandatów wystawiono kierowcom sfotografowanym przez fotoradar.
Fotoradary ustawiają i policja, i straż miejska. Z powodu kosztów strażnicy często wynajmują fotoradary od prywatnych firm.
– Fotoradary są przez niektóre gminy wykorzystywane jak maszynka do zarabiania pieniędzy – powiedział Rzeczpospolitej wiceminister Adam Rapacki, wiceszef MSWiA.
Z raportu MSWiA wynika, że praktyka dzierżawienia fotoradarów od prywatnych firm prowadzi do nieprawidłowości, np. stosowania prowizyjnego systemu opłat za wynajęcie fotoradarów (w zależności od liczby zapłaconych mandatów).
– Im więcej było mandatów, tym więcej pieniędzy wpływało do kasy prywatnej firmy – tłumaczy Rzeczpospolitej Rapacki.
Wiceminister zaznaczył, że taki sposób rozliczeń jest sprzeczny z instrukcją MSWiA z 2008 r. - firma, która daje fotoradar nie może mieć udziału we wpływach gminy z mandatów. A tak właśnie dzieje się przy prowizyjnym systemie.
Takie przypadki zanotowano m.in. w Międzyrzecu Podlaskim i w czterech miejscach w woj. śląskim.
Dlaczego taki system rozliczeń zastosowano w Międzyrzecu? – Wybraliśmy taki system rozliczeń, ponieważ nie byliśmy w stanie określić, jakie wpływy przyniesie fotoradar – powiedział Rzeczpospolitej Tadeusz Ługowski, burmistrz Międzyrzeca.
Fotoradar działał w Międzyrzecu przez rok - do gminy wpłynęło w tym czasie 250 tys. zł, z czego 80 tys. zł wydano na dzierżawę.
Jakie inne nieprawidłowości wychwyciła kontrola MSWiA? W raporcie zanalizowanym przez "Rz” wymienione są m.in.: dopuszczenie pracowników firm wynajmujących fotoradary do dokumentacji związanej z wystawieniem mandatu, a także ustawianie fotoradarów przez straż w nieuzasadnionych miejscach.