Prokuratura sprawdzi, czy budynek chlorowni w Kraśniku był dobrze zabezpieczony. Władze wodociągów uważają, że nie. Winą obciążają zwolnionego już dyscyplinarnie dyrektora technicznego.
– Urządzenia do unieszkodliwiania chloru w sytuacjach awaryjnych były niesprawne. Poza tym zamiast węgla aktywnego był używany węgiel drzewny. W budynku były też powybijane szyby – wylicza Tadeusz Fijałka, prezes KPWiK . – Pomieszczenie chloratora było też zamienione z magazynem, co stwarzało poważne zagrożenie.
To wszystko mogło mieć tragiczne dla miasta skutki. – Chlor gazowy jest gazem bojowym – zaznacza prezes Fijałka. – Ma tendencję do rozprzestrzeniani się tuż przy ziemi. Mogło to spowodować nieobliczalne skutki. Doprowadzić nawet do śmierci osób.
Podstawowe zabezpieczenia już wykonano. Władze spółki podjęły też decyzję, że chlor gazowy zostanie wycofany. Zastąpi go podchloryn sodu.
Konsekwencje służbowe poniósł już dyrektor techniczny spółki – Krzysztof K. został zwolniony dyscyplinarnie. Ukarani zostali też dwaj inni pracownicy.
Sprawa trafiła do prokuratury.
– Postępowanie wszczęliśmy 8 kwietnia – potwierdza Małgorzata Samoń, prokurator rejonowy w Kraśniku.
– Sprawdzamy, czy doszło do przestępstwa – dodaje Beata Syk- Jankowska, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Lublinie.