Państwo Szyszkowscy z Sobolewa w gminie Firlej wciąż walczą o prawo do opieki nad synem. Zgodnie z postanowieniem sądu dziecko ma trafić do rodziny zastępczej. Powodem są obawy urzędników o to, czy rodzice dadzą sobie radę i zapewnią odpowiednie warunki do życia.
Mariusz i Jagoda Szyszkowscy, mieszkańcy niewielkiej wioski położonej na peryferiach gminy, od kilku tygodni starają się udowodnić, że zasługują na powierzenie im opieki nad własnym dzieckiem. Zdzisław, który przyszedł na świat w połowie listopada, nadal przebywa w lubartowskim szpitalu. Zgodnie z postanowieniem sądu w Lubartowie, czeka na rodzinę zastępczą, którą wskaże Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie.
Podstawowym powodem takiego kroku była obawa o to, czy rodzice poradzą sobie z opieką nad noworodkiem i zapewnią mu odpowiednie warunki. Chodzi m.in. o stwierdzoną przez urzędników nieporadność niepełnoprawnej matki Zdzisia. Uwagi pojawiły się również do warunków mieszkaniowych. Te ostatnie były sprawdzane podczas kontroli z udziałem pracownika socjalnego z gminnego ośrodka pomocy.
- Ten dom nie spełniał podstawowych warunków. W pomieszczeniu dla dziecka zamiast podłogi było betonowe klepisko. Nie chciałabym mówić o wszystkim, ale my naprawdę nie wymagaliśmy od tych państwa niczego więcej ponad zapewnieniem warunków podstawowych, niezbędnych do przyjęcia niemowlęcia - mówi Agnieszka Antonik, kierownik Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Firleju.
Od czasu tamtej wizyty, warunki uległy zmianie. Łazienka jest po remoncie, łóżeczko stoi w salonie wyłożonym panelami. W kolejnym pomieszczeniu trwa remont. Brakujące panele mają pojawić się w przyszłym tygodniu.
- Mamy centralne ogrzewanie, ciepłą wodę. Do ukończenia podłogi zostało nam dosłownie kilku metrów. W przyszłym tygodniu na pewno to skończymy. Nie wiem co jeszcze moglibyśmy zrobić. To jest przecież normalny dom - mówi Mariusz Szyszkowski, ojciec Zdzisia. - Od kiedy pojawił się artykuł na nasz temat, dostajemy wiele słów wsparcia. Wierzymy w to, że wszystko będzie dobrze. W tym tygodniu wybieramy się na spotkanie z adwokatem. Jesteśmy dobrej myśli - dodaje.
Czy mały Zdziś będzie mógł opuścić szpital i po raz pierwszy pojechać z rodzicami do swojego domu? Na razie to niemożliwe. PCPR czeka na rodzinę zastępczą dla chłopca, o czym poinformował w mediach społecznościowych publikując poświęcone mu ogłoszenie.
Jak przypomina kierownik GOPS-u, wszystkie decyzje podejmowane w sprawie państwa Szyszkowskich mają na celu ochronę dobra i bezpieczeństwa dziecka, a rodzina nie straciła szansy na odzyskania syna.
- Wydane postanowienie niczego definitywnie nie zamyka. Na pewno będą jeszcze kolejne opinie i wizyty. Jeśli wykażą one poprawę kompetencji wychowawczych oraz warunków bytowych, sąd może zgodzić się na przekazanie dziecka rodzicom - ocenia Agnieszka Antonik. - My ze swojej strony możemy im pomóc wyznaczając asystenta rodziny oraz pracownika socjalnego - zapewnia kierownik GOPS-u.
Czy tak się stanie? Państwo Szyszkowscy wierzą w to, że Zdzisia będą mogli oglądać nie tylko podczas regularnych wizyt w lubartowskim szpitalu. Oboje wydają się przekonani o tym, że będą w stanie zająć się dzieckiem, a warunki, które stworzyli są dla niego bezpieczne. Żeby jednak mogli się o tym przekonać, wiara i dobre chęci nie wystarczą. Konieczna będzie nowa, poparta opiniami specjalistów, decyzja sądu. Wydane w Lubartowie postanowienie o rodzinie zastępczej nie jest prawomocne.