Mieszkaniec Kajetanówki zranił nożem policjanta. Po założeniu kajdanek zasłabł i zmarł. Okoliczności jego śmierci bada prokuratura. Podobnie jak dwóch zgonów, do których doszło w ostatnich dniach w policyjnych izbach zatrzymań.
Policjanci ruszyli za nim. Dawali mu znaki, żeby się zatrzymał. Nic z tego. Andrzej M. najpierw pojechał w kierunku Niedrzwicy. Minął swój dom w Kajetanówce. Zawrócił. Znowu znalazł się przy swojej posesji. Wjechał autem na podwórko i wysiadł z auta. Po chwili byli tam również policjanci.
– Mężczyzna ruszył w kierunku jednego z nich – mówi Janusz Wójtowicz z lubelskiej policji. – Uderzył policjanta w twarz, a potem zaatakował go nożem. Ugodził w okolice serca.
Policja podaje, że funkcjonariusze powalili napastnika na ziemię i założyli mu kajdanki. Dyżurny komendy wezwał pogotowie do rannego policjanta. Po kilku minutach okazało się, że pomocy potrzebuje też skuty kajdankami mężczyzna. 58-latek zasłabł.
– Policjanci rozpoczęli reanimację, którą prowadzili do przyjazdu karetki pogotowia – dodaje Wójtowicz. – Niestety, mężczyzna zmarł.
Ranny policjant trafił do szpitala. Okazało się, że rana jest niegroźna, bo nóż zatrzymał się na żebrach.
Sprawą zajmuje się prokuratura. Wszczęła dwa śledztwa: w kierunku nieumyślnego spowodowania śmierci oraz czynnej napaści na policjantów.
– Na poniedziałek prokurator zarządził sekcję zwłok – mówi Beata Syk-Jankowska, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Lublinie. – Ma ustalić przyczynę śmierci mężczyzny.
Policja informuje, że 58-latek niedawno przeszedł zawał serca. Śledczy zabezpieczyli nóż, którym został zraniony policjant. W domu Andrzeja M. znaleziono dwie wiatrówki. Jeszcze nie wiadomo, czy trzeba na nie mieć pozwolenie.
Zamarły mężczyzna mieszkał sam, wokół jego domu nie ma innych zabudowań. Prawdopodobnie zajścia z czwartkowej nocy nie widział nikt z postronnych osób.
Policjanci w domu Andrzeja M. interweniowali przed dwoma laty. Mieszkał wówczas z ojcem. Policja miała sygnał, że nie wpuszcza do domu rodziny i opieki społecznej. Staruszek został zabrany do szpitala a Andrzej M. usłyszał zarzut nienależytej opieki nad ojcem.
To nie jedyny w ostatnich dniach przypadek zgonu po interwencji policji. 16 września w izbie zatrzymań Komendy Miejskiej Policji w Lublinie zmarł zatrzymany mężczyzna. W trakcie zwalniania do domu powiedział, że źle się czuje. Policjanci wezwali karetkę pogotowia, ale mężczyzny nie udało się uratować.
Trzy dni wcześniej zmarł 45-latek umieszczony w izbie zatrzymań w Rykach. 45-latek przebywał w monitorowanej celi. Rano policjant zauważył, że zatrzymany źle się poczuł. Reanimacja okazała się bezskuteczna.
Policja podaje, że w obydwu przypadkach mężczyźni przed umieszczeniem za kratkami byli badani przez lekarzy. Okoliczności ich śmierci badają prokuratury.