18-latka, której ciało znaleziono przy ul. Królewskiej, zginęła z rąk swojego szkolnego kolegi i – jak mówi się nieoficjalnie - chłopaka. Śledczy ustalili wstępnie, że między parą doszło do kłótni. 19-letni Jan W. zadał dziewczynie kilkanaście ciosów nożem.
W piątek po południu, na policję zgłosił się 19-latek. Chłopak przyznał się do zabicia swojej koleżanki. Charakter i sposób zadawania ciosów wskazują, że między młodymi ludźmi doszło do kłótni - zakładają śledczy. W pewnej chwili napastnik stracił nad sobą kontrolę i sięgnął po nóż. Jak dowodzą wstępne wyniki sekcji zwłok napastnik dźgał dziewczynę nożem po całym ciele. Dwa z ciosów, w brzuch i szyję, okazały się śmiertelne.
– 19-letni Jan W. usłyszał zarzut zabójstwa. Przyznał się do zarzucanych mu czynów. Złożył też wyjaśnienia, których treści na tym etapie postępowania nie ujawniamy – mówi Agnieszka Kępka z Prokuratury Okręgowej w Lublinie.
Nastolatkowie uczyli się w jednym z lubelskich zespołów szkół. Próbowaliśmy w poniedziałek porozmawiać z dyrektorem szkoły. Bezskutecznie, bo jak poinformował nas ochroniarz „jest u niego policja”. Potem dyrektor był już nieuchwytny.
Nieoficjalnie wiadomo, że nastolatkowie przy Królewskiej nie mieszkali, ale Jan W. miał tam pojawiać się regularnie. – Chłopak często przychodził do kolegi, który mieszka na górze. Był bardzo grzeczny. „Dzień dobry” zawsze mówił. Uprzejmy taki. Człowiek nie pomyślałby nawet, że coś takiego może zrobić – mówi jeden z częstych gości kamienicy.
– Z tego co ludzie mówili, to oni razem uczyli się hotelarstwa. Takie komentarze wcześniej były, że los się do niego uśmiechnął, bo wreszcie poznał taką ładną i dobrą dziewczynę – opowiada inna lokatorka.
Ciało 18-latki odnaleziono w kamienicy przy ul. Królewskiej w Lublinie. Leżało w piwnicy. – Kiedyś działał tam młodzieżowy klub. Przychodziło wiele młodych ludzi, ale było bardzo głośno i musieliśmy interweniować. Gromadnych spotkań tam już nie było, ale wciąż stały jakieś fotele. Od czasu do czasu jakiś młody człowiek tam się pojawiał – mówi jedna z mieszkanek kamienicy.
– Te piwnice to prawdziwe lochy. Mają trzy poziomy w głąb. Nawet jak ta dziewczyna tam krzyczała to i tak nikt jej nie mógł usłyszeć. O tym, że coś się stało zorientowaliśmy się, gdy pojawiło się mnóstwo policjantów – mówi inna kobieta. – Najpierw myśleliśmy, że szukają narkotyków. Jakoś tam nam się to skojarzyło. Dopiero potem wynieśli ciało.
Mężczyzna został aresztowany na trzy miesiące. Grozi mu dożywocie.