Najpierw Remigiusz, później Maja, następnie Iga i Patryk. W takiej kolejności, 27 maja na porodówce przy ul. Jaczewskiego przyszły na świat czworaczki. Opuściły już inkubator, ale żeby trafić do domu, muszą jeszcze trochę podrosnąć.
Prof. Jan Oleszczuk, kierownik Kliniki Położnictwa i Perinatologii SPSK nr 4 przy ul. Jaczewskiego w Lublinie potwierdza: – Dzieci mają się dobrze i rozwijają się prawidłowo.
Cała czwórka otrzymała już akty urodzenia. W piątek rodzice odebrali też numery PESEL swoich dzieci. – Do domu zabierzemy je wtedy, kiedy osiągną wagę 1800 g. Na początku czerwca lekarze zadecydowali, że można już przenieść dzieci z inkubatorów do zwykłych łóżeczek – dodaje pani Kasia. Ich rodzice codziennie spędzają po kilka godzin w szpitalu. – Oczywiście, najbardziej nie możemy doczekać się momentu, kiedy cała nasza szóstka znajdzie się razem w domu – mówi Marek Gawda.
Zanim to nastąpi, rodziców czeka sporo przygotowań. – Dostosowujemy pokój do nowych potrzeb – mówi pani Kasia.
– Stoją przed nami poczwórne wyzwania i poczwórne wydatki. Możemy liczyć na pomoc rodziny, bo obawiamy się, że zupełnie sami możemy sobie nie poradzić – przyznaje Katarzyna Gawda. Póki co, pani Kasia nawiązała kontakt z mamą trojaczków ze Śląska. Rozmawiają i wymieniają doświadczenia.
Dzieci przyszły na świat w lubelskiej klinice w 32 tygodniu ciąży. Urodziły się dzięki ciąży wspomaganej. Zdaniem położników, prawdopodobieństwo ciąży mnogiej wzrasta w ostatnich latach z powodu stosowania terapii hormonalnych. Urodzenie bliźniąt nie budzi już większych emocji. Ze statystyk wynika, że ciąża mnoga przytrafia się co 85 matce. Trojaczki przychodzą na świat raz na ponad 7 tys. urodzeń, a czworaczki rodzą się raz na ponad 614 tys. ciąż. Pięcioraczki zdarzają się raz na 52 miliony.