Prawie 9 mln zł mają oddać miastu prywatne szkoły i przedszkola, które dotacje na edukację wydawały m.in. na biżuterię czy... hotel w Chorwacji. Kilka z nich zbada prokurator.
– Wystąpimy o zwrot każdej kwoty wydanej niezgodnie z przeznaczeniem – zapowiada Piotr Burek, zastępca dyrektora Wydziału Oświaty i Wychowania w Ratuszu. Sieci szkół policealnych Cosinus (kontrola jeszcze trwa) grozi nawet wezwanie do zwrotu większości z ponad 3 mln zł.
Wezwanie na kwotę ok. 250 tys. zł trafi do szkół im. Orzeszkowej. Kontrolerzy uznali, że dotacja na 2010 r. szła m.in. na koszty eksploatacji auta właścicielki, w tym myjnię i zimowe opony. Kobieta miała też pobierać dla siebie z dotacji od 3 do 20 tys. zł miesięcznie.
Natomiast wydatki w hotelu w Chorwacji, restauracji, marketach, u jubilera czy perfumerii wykryli kontrolerzy badający przedszkole "Mali Odkrywcy”. Tu miasto kwestionuje ponad połowę wydatków z dotacji. Ratusz potwierdza, że w kilku przypadkach sprawa może trafić do prokuratury.
– Nie mam uprawnień, by z panem rozmawiać – ucina pytania Joanna Hałoń-Gnutek, dyrektor zespołu szkół, który działa już bez słowa "katolicki” w nazwie.
Szkoły nagminnie wydają dotacje na reklamę. Przykład: jedna z placówek dostała 3 mln zł, a na reklamę przeznaczyła 385 tys. zł. Walka o ucznia jest w cenie, bo im więcej uczniów, tym większa dotacja. Jedni za przyprowadzenie kolegi płacą uczniowi 50 zł, inni kuszą laptopem za 5 osób.