Post, ścinanie włosów i polewanie wodą. Tak miały wyglądać domowe egzorcyzmy odprawiane przez rodzinę z Lublina. Dla rodziców i dwójki dzieci obrzędy zakończyły się pobytem w szpitalu. Dokładne okoliczności zajścia bada prokuratura.
Rodzina zabarykadowała się w mieszkaniu. Strażacy wchodzili do środka przez balkon. Całe mieszkanie było zalane wodą, a lokatorów wyniesiono na noszach. 20-letni chłopak i 14-letnia dziewczyna byli nieprzytomni. - Ojciec krzyczał i rzucał się - relacjonował nam wówczas świadek interwencji.
Cała rodzina trafiła do szpitali. Wyjaśnianiem okoliczności zajścia zajęła się prokuratura. Śledczy sprawdzają, czy rodzice narazili zdrowie lub życie swoich dzieci. Stan członków rodziny poprawił się już na tyle, że można była przesłuchać matkę i jej nastoletnią córkę.
Z relacji kobiet wynika, że dziewczyna miała problemy z nogami. Lekarz skierował ją na rehabilitację, ale nie wykluczył operacji. Wtedy nastolatka zaczęła się denerwować. Miała nagłe wahania nastroju.
- Kiedy myślała negatywnie, zaczynała krzyczeć. Matka uważała, że dziewczyna mówi nie swoim głosem - opowiada Paweł Banach, szef Prokuratury Rejonowej w Lublinie. - Wówczas pojawił się pomysł skorzystania z egzorcyzmów.
- Potem zasugerowała rodzinie post, więc przez kilka dni nic nie jedli - dodaje prokurator Banach. - Rodzina poddawała się też dalszym sugestiom dziewczyny. Z relacji matki można wywnioskować, że jest pod silnym wpływem swojej córki.
Na kilka godzin przed interwencją ratowników dziewczyna postanowiła, że książki w których umieściła swoje rysunki, trzeba wrzucić do wanny i zalać wodą. Potem kazała ojcu oblewać wodą siebie i matkę, oraz pociąć ubrania. Wreszcie poprosiła mężczyznę, by obciął włosy jej i mamie. Mężczyzna ciął, a syn miał się przyglądać. Wszystkiemu towarzyszyły modły.
Cała rodzina jest bardzo religijna. Obecnie 14-latka już nie modli tak często, bo "nie czuje takiej potrzeby”. Jej matka jest przekonana, że egzorcyzmy pomogły wypędzić z córki "demona”.
Przesłuchania syna i ojca planowane są na kwiecień. Później śledczy powołają biegłych, by zbadać kondycję psychiczną rodziny. Zarówno rodzice, jak i dzieci opuścili już szpitale. Nadal są pod opieką lekarzy.