Spadkobiercy właścicieli gruntu, na którym stoi dom handlowy Sezam, żądają większej kwoty odszkodowania za wywłaszczoną po wojnie nieruchomość.
Było ono za niskie – uznali po latach ich spadkobiercy. I postanowili walczyć o więcej. W 2003 r. pierwotną kwotę unieważnił prezes Urzędu Mieszkalnictwa i Rozwoju Miast (decyzja dotyczyła jednej z dwóch części działki). Pięć lat później minister infrastruktury w sprawie drugiej części działki postanowił to samo.
Z tymi decyzjami spadkobiercy poszli do miasta po nową rekompensatę. Ratusz zlecił wycenę działki i ustalił odszkodowanie na ok. 1200 zł za mkw. W sumie to kwota zbliżająca się do 2,5 mln zł.
Spadkobiercy dostali pieniądze w 2010 r. – Wypłacił je prezydent miasta z pieniędzy Skarbu Państwa zapewnianych przez wojewodę – informuje Małgorzata Zdunek, dyrektor Wydziału Gospodarowania Mieniem w Urzędzie Miasta.
Ale wciąż nie byli zadowoleni. Zażądali ponownego oszacowania działki. – Naszym zdaniem poprzednia wycena była poprawna. Ale nie mamy wyjścia i musimy zlecić ponowną wycenę – wyjaśnia Zdunek.
Ratusz ogłosił właśnie przetarg na ponowne oszacowanie wartości działki. To już druga taka próba. Latem zeszłego roku nie zgłosił się żaden rzeczoznawca.
W tej sprawie pewne jest to, że samego wywłaszczenia nikt nie będzie kwestionować, bo ziemię odebrano pod dom handlowy i taki gmach faktycznie tam powstał. Zwrotu działki spadkobiercy mogliby się domagać od państwa tylko wtedy, gdyby cel wywłaszczenia nie został zrealizowany.