

Według prokuratury oskarżony nie żałował szczerze popełnionych czynów i powinien zostać trwale odizolowany od społeczeństwa. Po jego stronie stanął jednak Sąd Apelacyjny w Lublinie, który uznał, że najsurowsza kara to byłby odwet.

Za brutalne zabicie ojca i brata, a także ucieczkę ze szpitala w Radecznicy w trakcie trwającego postępowania oraz kradzież dwóch samochodów podczas obławy, 35-letni Bartłomiej B. usłyszał wyrok 30 lat pozbawienia wolności z możliwością przedterminowego zwolnienia po 20 latach odsiadki. Taka decyzja zapadła w Sądzie Okręgowym w Zamościu w maju tego roku. Nie zgodził się z nią prokurator, który złożył apelację.
– Te dwa przestępstwa oskarżony popełnił z zamiarem bezpośrednim, a więc chciał zabić swojego brata i ojca. Jego działanie spowodowało nieodwracalne skutki. Warto zwrócić uwagę na sposób działania oskarżonego – zadawanie ciosów w najbardziej newralgiczne miejsca ciała człowieka, a więc w głowę. Nie były to ciosy pojedyncze. Sposób działania sprawcy to była egzekucja. Brak przy tym jakichkolwiek powodów, motywów czy przyczyn, które usprawiedliwiałyby to zachowanie i pozwoliłyby nam w jakikolwiek minimalny sposób zracjonalizować jego postępowanie. Oskarżony był poczytalny w chwili zarzucanych czynów, a więc świadomy swojego zachowania – mówiła prokurator Beata Syk-Jankowska w swojej mowie podczas apelacji.
Podkreślała również, że skrucha i przeprosiny nie były szczere, w związku z czym konieczne jest trwałe odizolowanie oskarżonego od społeczeństwa, ponieważ nie ma większych nadziei na jego poprawę.
Innego zdania była jednak obrona, która twierdziła, że oskarżony zrozumiał, iż jego czyny były złe, przyznał się do nich, a wyroku, który jest adekwatny, nie należy ferować pod wpływem opinii publicznej.
Najwyższa kara to byłby odwet
Decyzja lubelskiego wymiaru sprawiedliwości zapadła już następnego dnia (w środę, 24 września). Skład sędziowski nie miał wątpliwości, że wyrok, który zapadł w Sądzie Okręgowym w Zamościu, jest słuszny, dlatego w pełni go podtrzymał.
– W ocenie sądu wymierzenie najsurowszej kary dożywotniego pozbawienia wolności nie jest w tej sprawie uzasadnione. Podkreślenia wymaga, że kara dożywotniego pozbawienia wolności ma charakter kary wyjątkowej, która ma również charakter eliminacyjny i podnosi się, że jest ona substytutem usunięcia z kodeksu karnego kary śmierci – mówiła sędzia Sądu Apelacyjnego w Lublinie Dorota Janicka.
Jak się dowiedzieliśmy, żeby orzec taką karę, musiałyby zostać spełnione rygorystyczne przesłanki: uznanie, że w sprawie nie zaistniały żadne okoliczności łagodzące, a wystąpiło wiele okoliczności obciążających. Poza tym sprawca musiałby zostać uznany za człowieka na tyle zdemoralizowanego, że konieczna byłaby jego bezwzględna izolacja, bez szans na poprawę zachowania.
W przypadku Bartłomieja B. tak jednak nie jest. Sąd odwoławczy zgodził się w tej kwestii z sądem zamojskim, który rozważał już zasadność przyznania najwyższej kary i uznał, że byłaby ona niezasadna i „stanowiła jedynie odwet”. Okolicznością łagodzącą w tej sprawie okazało się szczere przyznanie się do zarzucanych czynów.
– Kara 30 lat będzie tutaj celowa i wystarczająca. Natomiast analizując zarzuty w apelacji prokuratora, należy stwierdzić, że prokurator nie kwestionuje okoliczności łagodzących. Stwierdza jedynie, że sąd nadał im zbyt duże znaczenie. Prokurator kwestionuje szczerość przeprosin wyrażonych przez oskarżonego. Sąd Apelacyjny nie podziela tego zdania. W literaturze zawsze podnosi się, że szczere przyznanie się do winy, zwłaszcza wtedy, gdy zostaną ujawnione istotne okoliczności czynu, jest okolicznością łagodzącą. Mało tego, negatywna ocena swojego zachowania jest pozytywnym prognostykiem co do przyszłej resocjalizacji oskarżonego. Szczerość przyznania się, którą kwestionuje oskarżyciel publiczny, również nie zasługuje na uwzględnienie. Podkreślenia wymaga, że sąd I instancji miał bezpośredni kontakt z oskarżonym, obserwował go, a ponadto dysponował opinią biegłych psychiatrów i psychologa – podkreślała sędzia Sądu Apelacyjnego w Lublinie Dorota Janicka podczas ogłaszania wyroku, zaznaczając, że Bartłomiej B. nie był wcześniej karany i nie ma dowodów, aby w przeszłości stosował przemoc fizyczną.
Szukała go cała Polska
Do tragedii doszło w lipcu 2024 r. w miejscowości Zagumnie (gm. Biłgoraj). Policja znalazła tam zwłoki 45-letniego mężczyzny oraz ciężko rannego 65-latka, który zmarł później w szpitalu. Według ustaleń prokuratury Bartłomiej B. zadał bratu co najmniej trzy ciosy siekierą w głowę, a ojcu – dwa razy obuchem, również w głowę.
Po zatrzymaniu mężczyzna trafił na obserwację psychiatryczną do szpitala w Radecznicy, skąd w październiku ubiegłego roku uciekł przez łazienkowe okno. Zdjął z siebie kajdanki, wykorzystał nieuwagę funkcjonariuszy i opuścił placówkę. W trakcie 10-dniowej ucieczki ukradł dwa samochody. Został zatrzymany w pustostanie w miejscowości Żarnowa na Podkarpaciu. Jak ustalono, planował przedostać się przez Słowację i uciec dalej na południe Europy.
Wyrok, który zapadł w Sądzie Apelacyjnym w Lublinie, jest prawomocny. Oznacza to, że Bartłomiej B. hipotetycznie może wyjść na wolność w wieku 55 lat.
