Rozpoczął się proces dwóch młodych recydywistów, oskarżonych o skatowanie swojego kolegi z pracy. Łukasz J. i Dariusz C. dotkliwie pobili, a potem dusili swoją ofiarę – dowodzi prokuratura. Obaj byli pijani.
– Przyznaje się. Mogłem to zrobić, ale ja z tego dnia niewiele pamiętam. Byłem pod wpływem alkoholu – wyjaśnił podczas rozprawy Łukasz J. Jego kolega nie przyznał się do winy.
Proces obu mężczyzn rozpoczął się we wtorek w Sądzie Okręgowym w Lublinie. Dotyczy tragicznego w skutkach pobicia, do którego doszło w lutym tego roku, w miejscowości Łysaków, w gm. Wólka. Oskarżeni pracowali w firmie, instalującej solary. W Łysakowie razem ze swoim szefem i jego synem wynajmowali dom. Niespełna dwa tygodnie przed zbrodnią do ekipy dołączył Marek K.
– Mówił mi, że praca jest dobra, bo ma zakwaterowanie. Potem skarżył się na współlokatorów, że mu zepsuli telefon – zeznała w sądzie 27-letnia córka Marka K.
W dniu zbrodni przedsiębiorca i jego syn wyjechali. Pracownicy od rana pili alkohol.
– Prezesa nie było, to zrobiliśmy sobie wolne – wyjaśniał w śledztwie Łukasz J. – Mogłem wypić flaszkę i cztery piwa.
Z akt sprawy wynika, że wieczorem do Marka K. zadzwonił szef. Telefon odebrał jednak Dariusz C.
– Jest dobrze, ale on zdechł – powiedział o swoim koledze, Marku K. Tłumaczył szefowi, że mężczyzna się przewrócił, nie oddycha i leży w kałuży krwi.
Przedsiębiorca zadzwonił po pogotowie. Ratowników wzywał również Łukasz J.
– Wieczorem zapukał do okna, żeby mu dać adres, bo facet się zapier…ł, nie oddycha i trzeba wezwać pogotowie – zeznał przed sądem Janusz W., właściciel domu. – Słyszałem potem jak dzwoni. Poszedłem na górę zobaczyć, co się stało. Marcin leżał cały zakrwawiony. Darek stał i płakał. Powiedziałem, co wyście narobili.
Z ustaleń prokuratury wynika, że ratownicy pogotowie zobaczyli przez okno, że w domu na podłodze leży człowiek, a wokół jest mnóstwo krwi. Mężczyzna nie ruszał się. Nikt nie otwierał drzwi, a z domu dochodziły odgłosy kłótni. Ratownicy wezwali policjantów i razem z nimi weszli do środka.
Mężczyzna leżący na podłodze już nie żył. Marek K. miał m.in. zmasakrowaną głowę. W kuchni siedzieli Łukasz J. i Dariusz C., racząc się alkoholem. Obaj zostali zatrzymani. Mieli po blisko 3 promile alkoholu w organizmie. Późniejsze badania dowiodły, że Marek K. został uduszony. Wcześniej dotkliwie go pobito, m.in. butelką. Mężczyzna miał połamane żebra oraz zmasakrowaną twarz.
Dariusz C. zapewniał śledczych, że nie bił kolegi. – On szedł, przewrócił się i nie wstał. Wymiotował krwią. Krew na moim ubraniu wzięła się stąd, że go reanimowałem – wyjaśniał podczas przesłuchania Dariusz C.
Łukasz J. przekonywał, że to Marek K. zaatakował go rozbitą butelką. Miało dojść do krótkiej awantury, po której wszyscy wrócili do picia.
– Jak się obudziłem to Marek już leżał. Nie wiem, skąd się wzięła krew na ścianach – tłumaczył Łukasz J.
Obaj oskarżeni mają za przeszłość kryminalną. Łukasz J. ma na koncie trzy wyroki, w tym dwa za rozbój. W 2017r. wyszedł na wolność. Z kolei Dariusz C. czterokrotnie karany, m.in. włamania i napaść na policjanta. W 2016r. wyszedł z więzienia w Sztumie. Teraz obu mężczyznom groziło 15 lat więzienia.