Przyznanie uczniom i przedszkolakom darmowych przejazdów komunikacją miejską proponuje jeden z radnych. Zdecydował się na to Kraków, podobny plan ma Warszawa. A Lublin? – Nie widzę takiej możliwości – mówi prezydent i tłumaczy, że miasta na to nie stać.
Spójrzmy na to, co się dzieje w innych miastach – mówi radny Ryszard Prus (PiS), który autor petycji o wprowadzenie bezpłatnych przejazdów dla dzieci w wieku przedszkolnym i uczniów.
W Krakowie bezpłatna komunikacja przysługuje dzieciom już od września. Tak zdecydowali tamtejsi radni. Ani grosza nie płacą za przejazd wszystkie dzieci w wieku przedszkolnym. Zamiast biletu wystarczy oświadczenie towarzyszącego im opiekuna. Uprawnienie to jest ważne przez cały rok, bez względu na miejsce zamieszkania.
Trochę inaczej jest w Krakowie z bezpłatnymi przejazdami dla uczniów. Przysługują one wyłącznie uczniom szkół znajdujących się w granicach miasta i to wyłącznie do końca czerwca. Uczniowie szkół położonych poza miastem muszą, jak dotychczas, kupować bilet ulgowy.
Podobny pomysł, ale nie identyczny, ma Warszawa. – Zyskają na tym domowe budżety warszawiaków, zwiększy się liczba pasażerów i samodzielność dzieci – zachwala na oficjalnej stronie miasta Hanna Gronkiewicz-Waltz, prezydent stolicy. Tu za darmo mieliby jeździć tylko uczniowie podstawówek i gimnazjów. I to wyłącznie ci mieszkający w Warszawie, bez względu na to, czy chodzą do szkoły warszawskiej, czy też innej.
W stolicy (jak wynika z badań prowadzonych przez tamtejszy ZTM) co czwarty uczeń jest zawożony do szkoły samochodem. – Aż 80 proc. respondentów, którzy wzięli udział w badaniu zadeklarowało, że przestanie dowozić dzieci do szkoły po wprowadzeniu darmowej komunikacji – podają władze Warszawy. O tym, czy uczniowie rzeczywiście pojadą za darmo, warszawscy radni zdecydują w marcu. Stołeczną kasę miałoby to kosztować 13 mln zł rocznie.
Ile mogłoby kosztować u nas wprowadzenie darmowej komunikacji dla uczniów i przedszkolaków? Tego sam radny nie wyliczył, ale mimo to twierdzi, że fundusze na ten cel dałoby się znaleźć w miejskiej kasie.
– Co rok wydaje się olbrzymie pieniądze na różnego rodzaju spektakle, na kulturę. A potem mówimy, że miasta na coś nie stać – stwierdza Prus.
Lubelski Ratusz nie pozostawia jednak złudzeń. Darmowych przejazdów nie będzie. – Nie widzę takiej możliwości – ocenia Krzysztof Żuk prezydent Lublina. Dodaje, że już teraz transport publiczny kosztuje miejską kasę ponad około 180 mln zł rocznie. – To trzeci największy wydatek po oświacie i pomocy społecznej.