34-latek z Lublina domaga się od byłego wykładowcy KUL oraz Archidiecezji Lubelskiej pół miliona złotych. Ma to być zadośćuczynienie za molestowanie seksualne. Z działań sądu wynika jednak, że mężczyzna może liczyć najwyżej na przeprosiny
Proces w tej sprawie rozpoczął się wczoraj w Sądzie Okręgowym w Lublinie. Ksiądz S., były wykładowca KUL, któremu 34-latek zarzuca napastowanie seksualne, nie pojawił się na sali. Nie miał takiego obowiązku. Jak ustaliliśmy, przysłał wcześniej pismo, w którym odniósł się do zarzutów.
Duchowny konsekwentnie nie przyznaje się do molestowania. Również Archidiecezja Lubelska uznaje pozew 34-latka za bezzasadny. Pan Piotr domaga się, by ksiądz i archidiecezja zapłacili solidarnie 500 tys. zł. Liczy również na przeprosiny. Postępowanie mediacyjne w tej sprawie nie przyniosło kompromisu, stąd proces o naruszenie dóbr osobistych.
Ze względu na charakter sprawy sędzia Mariusz Tchórzewski z urzędu wyłączył jawność postępowania. 34-latek składał więc swoje wyjaśnienia za zamkniętymi drzwiami. Jego pełnomocnik składał wnioski dowodowe.
– Niestety sąd oddalił wszystkie wnioski w zakresie zadośćuczynienia – mówi mec. Jarosław Głuchowski, pełnomocnik 34-latka. – Zakładam więc, że rozstrzygnięcie będzie dla nas niepomyślne. Nie ukrywam, że spodziewaliśmy się innego rozwoju wypadków. Oczywiście będziemy składać apelację.
Oficjalne ogłoszenie rozstrzygnięcia nastąpi w najbliższy poniedziałek. Będzie ono dotyczyło wnioskowanego zadośćuczynienia. Pan Piotr nadal może domagać się przed sądem przeprosin ze strony duchownych.
Postępowanie kanoniczne
Do molestowania miało dochodzić w latach 1986-1994. Ksiądz S. to emerytowany profesor Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Przyjaźnił się z rodziną 34-latka. Był szkolnym kolegą jego ojca. Duchowny zapraszał rodzinę pana Piotra na swoje wykłady, dedykował im swoje publikacje, często odwiedzał.
Z relacji 34-latka wynika, że ksiądz zachowywał się jak pedofil. Z wizyty na wizytę posuwał się coraz dalej. Początkowo tylko przytulał, głaskał chłopca, brał go na kolana. Później łapał za krocze i całował w usta. Kiedy chłopiec skończył 12 lat miało dojść do dwóch gwałtów.
Duchowny nie musi obawiać się prokuratury, bo zarzucane mu czyny są już przedawnione. W sprawie księdza S. wszczęto jednak postępowanie kanoniczne. Zainicjował je list napisany przez 34-latka m.in. do lubelskiej kurii i władz KUL.
W ramach postępowania prowadzonego przez kurię księdza badała biegła seksuolog. Wskazała, że „zachowania pedofilne wobec dziecka płci męskiej stanowią dla duchownego zastępczą formę realizacji potrzeby seksualnej”. Według biegłej, ksiądz stopniowo przyzwyczajał rodziców chłopca do swoich zachowań. Po zdobyciu ich zaufania, kiedy był już dla nich autorytetem, mógł uwieść chłopca. Materiały zebrane przez kurię przesłano do Watykanu.
Marek Lisiński, prezes Fundacji Nie lękajcie się
• Dzięki mediom, które nagłaśniają te tematy, zgłasza się do nas coraz więcej osób molestowanych przez duchownych. Osoby te wychodzą z cienia, zaczynają mówić, widzą, że to ma jakiś sens. W Gdańsku właśnie ruszył kolejny podobny proces. W tej chwili w całej Polsce szykuje się 7 czy 8 takich postępowań, a jeszcze niedawno było tylko jedno (w Koszalinie-red.). Mimo to osoby, które zgłaszają się do sądów biskupich, ze względu na przedawnienie spraw nie dostają wglądu do akt. Z osobami, które głośno mówią o tym problemie, kościół nie chce współpracować.