Katolicki Uniwersytet Lubelski z początkiem roku akademickiego zamyka Instytut Ochrony Środowiska. Uczelnia tłumaczy to zbyt małą liczbą studentów. Pracę ma stracić kilkanaście osób.
– To w większości osoby młode, posiadające rodziny. Wypowiedzenia mają dostać w najbliższym tygodniu, jednocześnie nie zaoferowano im żadnych rozwiązań pośrednich ani propozycji przejścia na inne etaty – czytamy w mailu przysłanym do naszej redakcji. – Sprawa jest załatwiana „po cichu”, pracownicy np. dostają powiadomienia o zwolnieniu na prywatny telefon komórkowy w trakcie weekendu. Wcześniej ani rektor, ani nikt z władz uczelni nie rozmawiał z przewidzianymi do wyrzucenia na bruk pracownikami.
Uczelnia zamknięcie instytutu tłumaczy zakończeniem kształcenia na ochronie środowiska, gdzie od 2013 roku z powodu zbyt małej liczby studentów nie uruchamiano pierwszego roku na studiach I i II stopnia. Nie powiodła się także próba uruchomienia nowego kierunku.
– Niestety, bolesną konsekwencją tej decyzji jest konieczność wypowiadania umów o pracę pracownikom tego instytutu. Decyzja, choć maksymalnie odsuwana w czasie, była nieuchronna – tłumaczy Lidia Jaskuła, rzecznik prasowy KUL. – Tylko w tym roku akademickim pensum, a więc wymaganą liczbę godzin dydaktycznych, zapewnione miało kilku pracowników instytutu. Dla pozostałych osób brakowało godzin dydaktycznych. Utrzymywanie zatrudnienia w tym instytucie po zakończeniu cyklu kształcenia studentów nie jest możliwe – dodaje.
W trakcie konsultacji ze związkami zawodowymi do zwolnienia przedstawiono listę 22 osób. Ostateczna liczba zwolnień – prawdopodobnie redukcja dotknie kilkanaście osób – będzie znana po zakończeniu rozmów, bo część pracowników jest w wieku przedemerytalnym, a część przebywa na zwolnieniach lekarskich. Wypowiedzenia mają być wręczane w tym tygodniu.