Rozmowa z Andrzejem Mazurem, klarnecistą Lubelskiego Tria Stroikowego.
– Tak, nasz zespół grający tak długo w składzie: Jan Arnal – obój, Andrzej Mazur – klarnet, Wiesław Kaproń – fagot, jest ewenementem na skalę krajową. Przez pierwszych pięć lat graliśmy z fagocistą Henrykiem Bystrzejewskim.
• Czy od początku wiedzieliście, że chcecie stworzyć trio?
– Graliśmy w trio przez rok i dostaliśmy w 1978 roku zaproszenie na Międzynarodowy Konkurs Instrumentów Dętych i Zespołów Kameralnych w Anconie. Tak uzyskaliśmy najwyższą punktację wśród zespołów trzyosobowych. Sukces ten umożliwił nam odbycie kolejnych tournée. Późniejsze zaproszenia i sukcesy utwierdziły nas, że dokonaliśmy dobrego wyboru.
• Gra w tak małym zespole jest trudniejsza, bardziej wymagająca niż np. w orkiestrze symfonicznej?
– Trudniejsza. W orkiestrze jest więcej pauz, przez moment można odpocząć. Tu trzeba być wyjątkowo skoncentrowanym i doskonale rozumieć się z innymi członkami zespołu. To zgranie, porządek muzyczny, decydują o klasie. My po tylu latach spędzonych razem osiągnęliśmy ten najwyższy stopień porozumienia.
– Trzeba właśnie tak grać, żeby słuchaczowi się wydawało, że to łatwo przychodzi. Tymczasem, to ogromny wysiłek, bo nieregularny oddech – czasem zaledwie 2–3 razy na minutę – niezwykle męczy.
• Jaką muzykę gra Lubelskie Trio Stroikowe?
– Umiłowaliśmy sobie kompozytorów francuskich i współczesnych, ale gramy też perły klasyki muzyki kameralnej, a nawet graliśmy w Bonn na zamówienie opracowania muzyki lekkiej. Myślę, że o słuszności wyboru i poziomie wykonania świadczą liczne nagrody i wyróżnienia, m.in. z honorowym obywatelstwem miasta La Serena, a także nagrania fonograficzne, radiowe i telewizyjne.
• Zapraszacie na jubileuszowy koncert?
– Tak, odbędzie się w niedzielę o godz. 18. w synagodze w Łęcznej.