– Niektórzy traktują zbiórki dla potrzebujących jako okazję do pozbycia się z domu śmieci – przyznają osoby zaangażowane w pomoc osobom biednym i potrzebującym. Nierzadko zdarza się, że podarowana odzież jest brudna i podarta, a zabawki niekompletne
Kilka dni temu do internetu trafiły zdjęcia, na których widać zapakowane w tekturowe pudła maskotki, płyty z grami i filmami, książki i ulotki akcji Pomóż Dzieciom Przetrwać Zimę. Na fotografiach to wszystko leży na chodniku obok Domu Kolejarza w Lublinie, gdzie w czasie grudniowej akcji funkcjonował główny magazyn PDPZ.
– Nieładnie zachował się ten, co to wszystko wyrzucił – oburza się jeden ze internautów, który opublikował post i zdjęcie.
Jak wyjaśniają organizatorzy akcji, część z tych rzeczy to rzeczywiście przedmioty przyniesione na uliczną zbiórkę darów dla biednych i potrzebujących rodzin. Rzecz w tym, że są niekompletne lub zniszczone i nie nadają się do tego, by je komuś podarować. Choć nie wszystkie.
– Część to rzeczywiście rzeczy z akcji przygotowane do wywiezienia na śmieci – przyznaje Iwona Łysakowska, kierująca głównym magazynem akcji PDPZ. – Ale mogło być też tak, że ktoś przyniósł rzeczy w ostatniej chwili, jak już nas w magazynie nie było i zostawił je na zewnątrz. Później być może jakieś osoby przechodzące tędy chciały sprawdzić, co w tych pudłach jest i je otworzyły. Tyle że to są tylko nasze przypuszczenia. Nikt nikogo ani nie widział, ani za rękę nie złapał.
Praktycznie przy każdej publicznej zbiórce rzeczy używanych trafiają się przedmioty, które nadają się tylko na śmietnik.
– Np. ktoś nie skleił pudełka puzzli i one się wysypały – podaje przykład Łysakowska. – Zdarzają się też uszkodzone zabawki, w których brakuje elementów, czy pomazane książki.
Ludzie oddają nie tylko zniszczone zabawki. Wiele do życzenia pozostawia też odzież.
– Zdarzają się ubrania podarte i poplamione, ale też i bielizna osobista, której z higienicznych przyczyn nikomu się nie daje – mówi Maciej Budka, dyrektor Lubelskiego Oddziału Okręgowego PCK. – Takich rzeczy, które trafiają do kontenerów na odzież jest naprawdę dużo. Nawet 30 proc. ubrań nadaje się tylko do utylizacji, za którą musimy zapłacić. I to niemałe pieniądze.
– Sytuacje, że ktoś przynosi rzeczy, które nie nadają się do użytku, rzeczywiście się zdarzają. Na szczęście nie są one nagminne. To niewielki procent – ocenia Magdalena Wróbel z Bractwa Miłosierdzia im. Św. Brata Alberta w Lublinie. – Niestety, niektórzy traktują to jako pozbycie się z domu śmieci.
Zdarzają się też sytuacje świadczące o ludzkiej złośliwości. – Na jednym z osiedli w Zamościu ktoś wrzucał do kontenera odpady komunalne – opisuje dyrektor Budka. – Efekt był taki, że ubrania, które tam trafiały, nie nadawały się już do niczego.
Dlatego wszystkie podarowane rzeczy są przez organizatorów zbiórek bardzo dokładnie przeglądane.
– Wszystkie paczki dla podopiecznych akcji przygotowujemy bardzo starannie. Wszystkie rzeczy bardzo dokładnie oglądamy. Przykładamy do tego bardzo dużą wagę, aby kogoś, kto taką paczkę otrzyma, nie urazić – podkreśla Łysakowska.