Prywatne przedszkole pobierało od Ratusza dotację na dzieci, które uczęszczały do publicznych przedszkoli. Władze miasta domagają się teraz od placówki zwrotu nienależnie pobranych pieniędzy, a także tych, które wydano niezgodnie z przeznaczeniem
Od osób prowadzących niepubliczne przedszkole „Jaś i Małgosia” miasto żąda zwrotu ponad 30 tys. złotych. Zdecydowana większość (22 tys. zł) to dotacje przekazane na dzieci, na które zdaniem Ratusza pieniądze nie przysługiwały. A z tego aż 14 tys. złotych na dwójkę przedszkolaków, które w tym czasie uczęszczały do placówek prowadzonych przez miasto.
Mimo to obecność tych dwojga dzieci była odnotowywana w dziennikach zajęć prywatnej placówki, która pobierała na nie dotację z kasy Ratusza. Prowadzący niepubliczne przedszkole przedstawiali jeszcze jeden dowód na to, że dzieci uczęszczają właśnie do nich. Były to dowody opłat za wyżywienie i czesne, które rzekomo były wnoszone przez rodziców tych dzieci. Druki wpłaty gotówki podpisane były jednostronnie przez jedną z kobiet prowadzących prywatne przedszkole.
Urząd uznał, że wszystko było szyte grubymi nićmi. – Mamy dowody na to, że dzieci „chodziły” do dwóch przedszkoli jednocześnie. Oczywiście „chodziły” w cudzysłowie – twierdzi Anna Morow, dyrektor Wydziału Audytu i Kontroli w Urzędzie Miasta.
To tylko jedna z nieprawidłowości wykazanych w skierowanym do „Jasia i Małgosi” wystąpieniu pokontrolnym. Ratusz kwestionuje dotacje przekazane w sumie na dziesięcioro dzieci. Wśród nich jest i takie, które w czasie, gdy ponoć uczęszczało do przedszkola, nie skończyło jeszcze 2,5 roku życia, a więc nie mogło być objęte wychowaniem przedszkolnym.
Był też przypadek, gdy rodzice wypowiedzieli umowę, a mimo to dziecko było zgłaszane do rozliczenia dotacji jeszcze przez dwa miesiące.
Ponadto miasto żąda od tej placówki zwrotu 9,6 tys. zł wykorzystanych niezgodnie z przeznaczeniem. Chodzi tu m.in. o „nieudokumentowane malowanie i renowację sal dydaktycznych”. Osoby prowadzące przedszkole nie mogły okazać umowy potwierdzającej te prace. Malowanie miało się odbywać w tym samym czasie, gdy w placówce trwały zajęcia.
Nieprawidłowości w wykorzystaniu dotacji zdarzają się ostatnio zdecydowanie rzadziej.
– Dzieje się tak z dwóch powodów – mówi Morow. – Pierwszy jest taki, że organy prowadzące przedszkola wiedzą, że będą kontrolowane, same się dyscyplinują i ładnie zadziałał efekt prewencyjny kontroli. Drugi aspekt jest taki, że zliberalizowane zostały przepisy.