Likwidacji działającego w Lublinie od 1991 roku Instytutu Europy Środkowo-Wschodniej chce rząd Prawa i Sprawiedliwości. Jego miejsce ma zająć Instytut Europy, który zajmie się m.in. koncepcją Trójmorza. Pomysł krytykują politycy opozycji, pojawiają się też m.in. komentarze o „wrogim przejęciu”
W uzasadnieniu projektu ustawy powołującej nową jednostkę czytamy, że „Trójmorze jest nowym kierunkiem działań Polski w relacjach zewnętrznych, zakładającym intensyfikację współpracy państw zaangażowanych w zakresie gospodarczym, zwłaszcza poprzez wspólne inwestycje infrastrukturalne, która powinna przełożyć się także na pogłębienie relacji politycznych i budowę bardziej spójnego bloku państw o zbliżonej kulturze i podobnym doświadczeniu historycznym."
Siedzibą nowej instytucji nadal ma być Lublin. Jej dyrektora ma powoływać premier. Do jej zadań będzie należało m.in.: prowadzenie działalności analitycznej i wspierającej działania polityczne na rzecz budowania współpracy z państwami Europy Środkowej i Europy Środkowo-Wschodniej, współpraca z zagranicznymi podmiotami zajmującymi się stosunkami międzynarodowymi oraz prowadzenie badań naukowych w zakresie nauk społecznych i humanistycznych. W dokumencie jest też mowa o likwidacji, z dniem wejścia w życie ustawy, Instytutu Europy Środkowo-Wschodniej.
- Nie jest to tworzenie nowej instytucji, tylko przekształcenie instytucji już istniejącej – tłumaczył 6 listopada podczas posiedzenia sejmowych komisji edukacji, nauki i młodzieży oraz spraw zagranicznych Paweł Szrot, sekretarz stanu w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Tłumaczył, że mienie i pracownicy IEŚW przejdą do nowej jednostki. Mówił też o kwestiach finansowych.
- W roku 2019 górny limit finansowania instytutu ma być określony na poziomie 4 mln zł i te środki już są zabezpieczone w ustawie budżetowej. To kwota podobnego rzędu, jak ta przeznaczana na funkcjonowanie obecnie istniejącego instytutu – zapowiedział minister Szrot.
- Trochę mnie zdziwiło, a nawet rozbawiło – skomentował te słowa prof. Mirosław Filipowicz, dyrektor IEŚW. - Czy państwo uznalibyście, że finansowanie, które my otrzymujemy, 16 tys. 250 zł miesięcznie, jest finansowaniem tego samego rzędu, co 4 mln zł rocznie tylko w pierwszym roku działalności? Co prawda od dawna nie operuję kwotami w milionach, ale wydaje mi się, że to jest mocne nadużycie.
Dyrektor wyliczał też dokonania instytutu. Wymienił m.in.: wydanie pionierskich historii Białorusi oraz Ukrainy, a także cyklu polsko-rosyjskich pomocy językowych dla nauczycieli historii. Podkreślił, że przyszłość ostatniego z tych projektów jest niepewna, bo nie mieści się on w profilu nowej instytucji.
- Za chwilę zlikwidujecie państwo jedno z miejsc, które przynosi pożytek i sprawia pewną radość pracownikom. Muszę to powiedzieć otwarcie. To nie jest zbudowanie Instytutu Europy Środkowej na bazie Instytutu Europy Środkowo-Wschodniej. To jest likwidacja Instytutu Europy Środkowo-Wschodniej i budowanie zupełnie innej placówki, zajmującej się czym innym, komu innemu podległej, z zupełnie innymi zadaniami – podsumował prof. Filipowicz.
Podczas posiedzenia komisji przepadła m.in. poprawka dotycząca wybierania dyrektora nowego instytutu w drodze konkursu. Nie przeszła też propozycja zwiększenia wymagań dla kandydatów na to stanowisko. Obecnie wystarczy posiadanie wykształcenia wyższego (bez sprecyzowanego kierunku studiów), nie jest też wymagana znajomość języków obcych.
7 listopada z sejmowej mównicy pomysł krytykowała lubelska posłanka PSL Genowefa Tokarska, wytykając m.in. odrzucenie wspomnianych poprawek. - Najbardziej jednak niepokojący jest fakt, że nie chodzi tutaj o poprawę czegokolwiek w dobrze funkcjonującej jednostce, ale chodzi wyłącznie o wprowadzenie ludzi, nowych ludzi, swoich – podsumowała.
W ostatni piątek temat poruszyła też parlamentarzystka PO Joanna Mucha. – Mówimy tu o likwidacji instytutu naukowego i powołaniu jakiegoś rodzaju agencji rządowej, bo tak to trzeba nazwać, która będzie pracowała na rzecz rządu PiS i nie będzie miała żadnej niezależności naukowej – mówiła Mucha, apelując do prezydenta Andrzeja Dudy o to, by nie podpisywał projektu ustawy.
Do sprawy podczas piątkowej konferencji „Jaka Polska za 5, 10… 100 lat i w jakiej Europie?” odniósł się też dominikanin i publicysta o. Tomasz Dostatni. – Instytut był pomysłem dostrzeżenia, że mamy sąsiadów, z którymi warto tworzyć więź. To jest coś, co na przyszłość nie wróży dobrze, bo powoduje, że ma powstać nowy instytut zajmujący się problemami wyszehradzkimi. To klasyczny przykład wrogiego przejęcia – mówił duchowny.
Dyrektor Mirosław Filipowicz w ubiegłym tygodniu przebywał za granicą. Aktualnego komentarza dop sytuacji ma nam udzielić w poniedziałek.