Coraz więcej pracowników sądowej administracji idzie na zwolnienia lekarskie. W Sądzie Okręgowym w Lublinie „choruje” już 80 proc. urzędników. Część z nich zastępują osoby zatrudniane na umowę-zlecenie.
Kierownictwo sądu sięgnęło po to rozwiązanie we wtorek. Niektórzy z zatrudnionych to studenci. Są też osoby z list rezerwowych, które startowały w konkursach na różnego rodzaju stanowiska. Przedstawiciele sądu kontaktują się również z byłymi pracownikami, którzy przeszli już na emeryturę.
– Generalnie są to osoby, co do których mamy pewność, iż mają odpowiednie kompetencje – wyjaśnia sędzia Barbara Markowska, rzecznik Sądu Okręgowego w Lublinie. – Nieobecność pracowników jest widoczna. Osoby obecne w pracy są więc przesuwane na odcinki wymagające pilnej interwencji. Chodzi np. o sprawy dotyczące osób pozbawionych wolności.
W lubelskim sądzie okręgowym udaje się jeszcze zapewnić ciągłość pracy. We wtorek odwołano tylko dwie wokandy, w tym jedną z powodu choroby sędziego. W całym okręgu odwoływanych jest jednak po kilkadziesiąt spraw dziennie.
Nieformalny protest pracowników sądowej administracji trwa od poniedziałku. Idąc na zwolnienia lekarskie urzędnicy walczą o wyższe płace. Zwracają uwagę, że nawet osoby z 20-letnim stażem zarabiają zaledwie 3 tys. zł brutto. Pensje większości pracowników nieznacznie przekraczają 2 tys. zł.
Z wystawionych już zwolnień lekarskich wynika, że protest potrwa przynajmniej do końca tego tygodnia. W Lubartowie „choruje” połowa, a w Kraśniku 70 proc. sądowych urzędników. Podobna sytuacja jest w sądach rejonowych w Opolu Lubelskim, Rykach i Włodawie, gdzie na zwolnieniach jest od 64 do 72 proc. pracowników administracji.