Ponad 8 tys. złotych ma zapłacić miastu właścicielka auta, która nie zabrała go ze strzeżonego parkingu. Mercedesa zabrano z ulicy na polecenie policji, miasto naliczyło opłatę za holowanie, parking i kasację auta. Sprawa otarła się aż o sąd w Warszawie.
Sądowy spór w sprawie opłaty za odholowanie samochodu trwał niemal trzy lata. Ostateczny wyrok zapadł dopiero w Warszawie. Sam mercedes nie istnieje już od dawna, bo skończył swój żywot na stacji demontażu.
Wszystko zaczęło się w lipcu 2012 r., gdy jeden z lubelskich policjantów wydał dyspozycję usunięcia samochodu stojącego obok Instytutu Psychologii UMCS. Powodem było to, że auto nie miało ważnego ubezpieczenia OC, a jego kierowca był pod wpływem narkotyków. Pojazd (rocznik 1992) na lubelskich rejestracjach został zabrany przez holownik na parking strzeżony.
Prawo pozwala usunąć samochód na koszt właściciela jeśli kierowca jest nietrzeźwy lub odurzony. Pojazd trafia wówczas na strzeżony parking wyznaczony przez prezydenta i czeka tam aż właściciel zapłaci za holowanie i parking. Jednak samochód nie czeka tam w nieskończoność. Trzeba go odebrać w ciągu trzech miesięcy.
Właścicielka mercedesa nie zgłosiła się z pieniędzmi i nie odebrała pojazdu w terminie. Z tego powodu władze miasta wystąpiły do sądu, by orzekł przepadek samochodu na rzecz gminy. Takie postanowienie Sąd Rejonowy Lublin Zachód wydał pod koniec stycznia 2013 r. Mercedes stał się własnością miasta.
Wiosną 2014 r. Ratusz naliczył właścicielce pojazdu opłaty: 440 złotych za holowanie, 7623 zł za przechowanie pojazdu (33 złote za każdy dzień) i dodatkowo 300 zł za złomowanie pojazdu, który w marcu 2013 r. został przekazany do stacji demontażu. Razem dało to 8063 zł.
Od decyzji ustalającej opłatę właścicielka odwołała się do Samorządowego Kolegium Odwoławczego, które nie przyznało jej racji. Kobieta poszła więc do kolejnej instancji: Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Lublinie.
W swojej skardze stwierdziła, że została skrzywdzona przez policję, bo samochód został kupiony jako pojazd historyczny i nie zasłużył na uznanie go za wrak. Twierdziła też, że nie była powiadomiona o tym, że pojazd odholowano. Sąd stwierdził, że kobieta wiedziała, co dzieje się z jej mercedesem.
– Funkcjonariusze policji dwukrotnie informowali skarżącą o usunięciu pojazdu i doręczyli jej stosowne powiadomienie, jednak skarżąca odmówiła pokwitowania odbioru korespondencji – czytamy w uzasadnieniu wyroku Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego. Stwierdził on, że miasto działało słusznie, bo inaczej sąd rejonowy nie wydałby prawomocnego postanowienia o przepadku auta.
Taki wyrok zapadł w marcu 2015 roku. Od tego orzeczenia właścicielka pojazdu złożyła kasację do Naczelnego Sądu Administracyjnego w Warszawie. Również tam przegrała, sąd oddalił jej skargę, kobieta musi zapłacić miastu. Wyrok zapadł w ostatnich dniach maja. Jest prawomocny.