- Lublin jest miastem "wsamraśnym”. Takim w sam raz. Nie za dużym, nie za małym… To miasto, które czeka na swój sukces. Byłoby świetnie, gdyby był tu większy stopień więzi społecznych i ludzie mieli więcej wiary w siebie. I w sukces - mówi Andrzej Pruszkowski, prezydent Lublina
- Drugi raz deptaka wybudować się nie da. Nigdy nie traktowałem prezydentury w kategorii takiego wyzwania jak "przebić poprzednika”.
• Jakieś zadanie musiał pan sobie wyznaczyć.
- Naszym zadaniem było zredukowanie podstawowych deficytów, które dotykają mieszkańców Lublina. Za najważniejsze uznaliśmy sprawy dotyczące bezpieczeństwa życia i zdrowia.
• Czyli?
- Główny strumień pieniądza skierowaliśmy na modernizację dróg i skrzyżowań, które nie wytrzymywały ogromnego natężenia ruchu, co powodowało wzrost zagrożeń dla mieszkańców. Warto wiedzieć, że zarząd poprzedniej kadencji na remonty i inwestycje drogowe wydawał nie więcej niż kilka mln zł rocznie. My np. w ubiegłym roku wydawaliśmy 36 mln.
• Najbardziej spektakularne inwestycje drogowe?
- Jest ich wiele. Zacznę od ulicy Wrotkowskiej: jak wyglądała dawniej, jak wygląda dziś, zobaczyć może każdy. Zmieniła się aleja Kraśnicka, będziemy rozbudowywać jej kolejne odcinki. Jesteśmy po modernizacji kilku odcinków alei Solidarności, wprowadzamy także drogi serwisowe. Zrealizowaliśmy wiadukt Poniatowskiego, ze zjazdami i tunelem. Zrealizowaliśmy ulicę Grafa, łączącą Hutniczą z Mełgiewską i udrożniającą ruch w mieście itd…
• Co z tunelem?
- Myślę, że w tym miesiącu zakończymy prace przygotowujące przetarg na największą inwestycję drogową Lublina ostatnich lat. Będzie ona kosztować ok. 120 mln zł i zdecydowanie poprawi ruch w mieście na osi północ - południe. Zakładamy, że w ciągu dwunastu miesięcy zrealizujemy tunel i wiadukt nad ulicą Głęboką. Ruch z wiaduktu nad aleją Solidarności będzie wprowadzany tunelem pod ulicą Sowińskiego i wyprowadzany wjazdem nad wiadukt nad ulicę Głęboką w kierunku Filaretów. Tę inwestycję chcemy zrealizować w ramach partnerstwa publiczno-prywatnego. Wykonawca sfinansuje inwestycję, a następnie rozłoży na wiele rat jej spłatę. Druga wielka inwestycja, którą przygotowujemy, zakupując grunty i przygotowując się do wywłaszczeń, to poszerzenie alei Spółdzielczości Pracy, która jest wąskim gardłem w układzie komunikacyjnym Lublina.
• Skąd pieniądze?
- Inwestycja będzie po części finansowana z pieniędzy europejskich, po części przez miasto.
• Ilu poważnych inwestorów zainwestowało pieniądze w Lublinie za pańskiej kadencji?
-Ponieważ misją Lublina jest być miastem wysokokwalifikowanych usług (szczególnie edukacyjnych), cieszy mnie bardzo aktywność inwestycyjna naszych szkół wyższych, które potrafią skutecznie zabiegać o środki centralne. Powstaje hala sportowa na 4600 miejsc, którą zadaszymy przed końcem roku. Przy współpracy z Norwegami powstała pierwsza w naszym regionie Sportowa Spółka Akcyjna Lublinianka, która będzie budować obiekty sportowe i handlowe na terenach wokół stadionu Lublinianki o wartości 300 mln zł. Mamy dwa znakomicie odrestaurowane hotele: Grand Hotel i Europę. W miejsce PUMISU pojawiła się sympatyczna "Polonia”. Miałem przyjemność nacisnąć na guzik otwierający produkcję nowoczesnej fabryki Solvaya w Lublinie. Największą inwestycję ostatnich lat na wschód od Wisły zrealizowała Elektrociepłownia "Wrotków”. Rozbudowała się pięknie Lubella. Na bazie upadłego DMP pojawiła się zatrudniająca kilkaset osób "Andoria”. Na terenie dawnego Ursusa pracuje już ok. 500 osób. Panowie, coś się dzieje!
• Wracając do deptaka. Zapowiadaliście modernizację Królewskiej - i co?
- Jesteśmy w trakcie realizacji przetargu na jej remont i jestem przekonany, że wkrótce - na pewno w tym roku - ruszą roboty. W dalszej kolejności wyremontujemy ulicę Narutowicza do ulicy Mościckiego, włącznie z placem Wolności, będą także remontowane uliczki staromiejskie. Chcemy skończyć te prace do października przyszłego roku.
• Co jeszcze udało się zrobić w sprawie bezpiecznego Lublina?
- Nie żałowaliśmy lokali dla policji, w związku z tym powstało szereg nowych komisariatów np. przy ulicy Gospodarczej i Piłsudskiego, niedługo otworzymy komisariat przy Walecznych. Pracujemy nad nowym komisariatem na LSM. Przy naszym wsparciu wyremontowano też inne. Dodajmy do tego powstanie izby przesłuchań dla dzieci, ośrodka dla ofiar przemocy domowej. Wprowadziliśmy na ulice Lublina kolorowe patrole, składające się z przedstawicieli żandarmerii wojskowej, policji i straży miejskiej. Cieszę się z utworzenia ośrodka szkolenia policji w Lublinie co spowodowało zwiększenie liczby służb patrolowych na ulicach naszego miasta.
• Złośliwcy zarzucają panu, że w kolejnych budżetach miasta lubił pan dawać pieniądze katolickim instytucjom społecznym...
- Pamiętam nawet wasz tytuł "Religijne dotowanie”. Zarzuty tego typu są całkowicie nieuzasadnione. Nie ukrywam, że jestem katolikiem, ale to zupełnie nie ma znaczenia dla kwestii, o których teraz mówimy. Tak się składa, że katolickie instytucje społeczne są po prostu dużo aktywniejsze od inaczej motywowanych. Budżet Lublina jest jawny i w Internecie można sprawdzić ile i komu dajemy. Nie dotujemy organizacji, tylko realizowane przez nie zadania, które są zadaniami samorządu. W wypadku katolickich instytucji, które otrzymywały dotacje, są to najczęściej organizacje prowadzące placówki oświatowo-wychowawcze, których finansowanie odbywa się na podstawie ustawy o systemie oświaty i z tego tytułu na każdego ucznia należy im się określona ilość pieniędzy. Chcemy tego czy nie - muszą dostać. Dodajmy, iż każdy ma prawo założyć określoną placówkę, wpisać - po spełnieniu warunków ustawowych - do rejestru i dostać swoją część subwencji oświatowej.
• Chce pan wiedzieć, co jeszcze mówią złośliwcy? Mówią, że dawał pan pieniądze na swoją fundację. Ma pan swoją fundację?
- Nie jest prawdą, że posiadam swoją fundację, natomiast jest prawdą, że jestem założycielem wielu stowarzyszeń i różnego typu organizacji, bo zawsze byłem społecznie aktywny. Co do "dawania pieniędzy na swoją fundację”, to przeczytałem w internecie, że mam trzecią żonę, że moje dziecko jest odprowadzane do szkoły przez ochroniarza, że jestem byłym pułkownikiem służby bezpieczeństwa; swoje nazwisko znalazłem na liście Żydów, zasłużonych w niszczeniu polskiego narodu. Słyszałem, że mam po milionie dolarów od każdego marketu w mieście i tak dalej… Doszło do tego, że mało kto wierzy, iż mieszkam w bloku przy Przyjaźni, za to mam ponoć okazały pałac w Motyczu czy Nałęczowie (a może i tu, i tu…)
• Jak rozmawialiśmy z wojewodą Kurowskim, to zdziwił się że ma ksywę "Cyborg”, bo jest na stałe podłączony do komputera posła Kurczuka. Pan ma wprawdzie ksywę "Pruszek”, ale podobno ma pan stałe łącze z abp. Życińskim, który ma wpływ na politykę miasta?
- Co do "Cyborga”. W trakcie poprzedniej kampanii wyborczej byłem bardzo mocno przemęczony, a ponieważ u mnie w rodzinie wcześnie umiera się na serce, więc założono mi Holtera. Kiedy podczas narady dostrzeżono pod moją koszulą plątaninę kabli, wszyscy nagle zamilkli. Zorientowałem się, o co chodzi i mówię: "Tak panowie, nadeszła godzina prawdy. Jestem cyborgiem”. Co do abp. Życińskiego, z całą pewnością w sprawy mojego urzędu nie wnika.
• Jest pan przystojny, na pan naturę romantyka i zawadiaki, a w kuluarach
w ogóle nie słychać o romansach.
Zawsze wierny żonie, odnosi się
pan do niej po dwudziestu
latach małżeństwa z tą samą
czułością?
- Po prostu dobrze trafiłem na samym początku. W sierpniu będziemy obchodzić 20. rocznicę ślubu. Żona bardzo mnie wspiera w trudnych chwilach, a w tym, żeby być dobrym małżeństwem, pomaga nam udział w Ruchu Domowego Kościoła. To bardzo wzmacnia więzi rodzinne, polecam każdemu.
• Nie może pan darować dziennikarzom sprawy pomnika?
- Ano właśnie. Rozpisywaliście się, że postawiliśmy go wbrew prawu i decyzji konserwatora zabytków. A rzeczywistość była zupełnie inna. Otóż opinia lubelskiego konserwatora w sprawie pomnika została unieważniona przez konserwatora generalnego. Ale o tym już nie pisaliście...
• A daruje pan ogólnopolskiemu tygodnikowi tekst "Buraki w Nowym Jorku”? Zalała pana krew?
- Zalała za nierzetelność, nie za agresywny ton. Dziennikarstwo nie polega na oszukiwaniu, tylko informowaniu ludzi. Przykład z brzegu: podano, że w oficjalnej delegacji jedzie do Ameryki 200 osób. Totalna bzdura, bo delegacja miejska składała się z 2 osób (prezydenta i wiceprzewodniczącego Rady Miejskiej). Tekst był poniżej pasa, obrażał tych, którzy pojechali. Na przykład Budkę Suflera czy Federację Bardów. Bardzo żałuję, że tego rodzaju źródłem posłużył się jeden z lubelskich dzienników. Wyrazy ubolewania.
• Co się panu nie udało? Czego pan żałuje?
- Nie udało się uchronić Lublina przed ogarniającą Polskę falą przyrostu bezrobocia. Choć stopa bezrobocia w Lublinie wynosi 13,2%, jest niższa od średniej krajowej, która wynosi ponad 18%, (a identyczna jak np. w naszym partnerskim Delmenhorst w Niemczech), to jest to bardzo dolegliwy problem dla naszych mieszkańców.
• Co jeszcze?
- Nie udało się przyspieszyć prac rewaloryzujących ulice staromiejskie, mimo że od dawna jesteśmy do tego gotowi (chodzi o pieniądze z programu PHARE). Nie udało nam się przeforsować programu modernizacji placu Litewskiego. Przeciągnął się w czasie proces budowy muszli koncertowej w Ogrodzie Saskim. No i - mimo znaczącej redukcji - wciąż mamy za dużo wydziałów w Urzędzie Miejskim.
• Czy jest pan dobrym gospodarzem naszego miasta?
- Instytut Badań nad Gospodarką Rynkową uznał Lublin za miasto o najwyższej jakości życia wśród miast o statusie powiatu grodzkiego. W innym rankingu bardzo wysoko oceniono naszą aktywność marketingową, stawiając nas obok Wrocławia. Podczas mojej kadencji do Lublina przyjeżdżali premierzy i prezydenci różnych krajów, korpus dyplomatyczny, gościliśmy szefa Komisji Europejskiej Romano Prodi. Lublin zaczął się pokazywać na politycznej mapie Europy. Powołano mnie jako reprezentanta wszystkich polskich miast do uczestniczenia w Komisji Trójstronnej ds. Społeczno - Gospodarczych. Jestem członkiem Zarządu Związku Miast Polskich, z tego tytułu wyjeżdżam do wielu miast europejskich i prezentuję Lublin. Jeżeli chcemy pozyskiwać dla Lublina międzynarodowych inwestorów, to musimy im uświadomić, że takie miasto w ogóle istnieje, pokazać, jakie ma cechy i że te cechy sprzyjają, żeby tu robić interesy.
• To po to pan tak jeździ i jeździ?
- Po to. Jeżeli nikt o nas nie będzie wiedział, to nikt tu nie przyjedzie. Koniec. Kropka. Nikt za nas tej roboty nie wykona.
• Jakie szanse ma Lublin w ciągu kilku najbliższych lat?
- Z chwilą wejścia do unii Lublin uzyska swą wielką szansę. Tu trafią fundusze strukturalne, przeznaczone na niwelowanie różnic poziomów rozwojowych. Po drugie Lublin jest stolicą regionu granicznego, a więc z tego tytułu trafią tu kolejne środki. Po trzecie Lublin będzie najdalej na wschód wysuniętą metropolią Unii Europejskiej - zauważalną wyraźniej niż teraz na mapie politycznej i gospodarczej.
• Kocha pan Lublin?
- Bardzo. Lublin jest miastem "wsamraśnym”. Takim w sam raz. Nie za dużym, nie za małym… To miasto, które czeka na swój sukces. Byłoby świetnie, gdyby był tu większy stopień więzi społecznych i ludzie mieli więcej wiary w siebie. I w sukces. Wiele zależy od was, panowie dziennikarze. Albo kochacie to miasto, dostrzegacie dobre strony, budujecie wiarę w ludziach - albo odwrotnie... Pamiętacie początek lubelskiej szopki? Zrobiliśmy ją po to, by budować wspólnotę lublinian poprzez wspólne przeżywanie okresu bożonarodzeniowego, łamanie się opłatkiem z przygodnie spotkanymi lublinianami. Szopka łączy. Coraz więcej pod nią tych, co kochają Lublin. I o to chodzi...