30 masztów na fotoradary postawi w tym roku Urząd Miasta przy głównych ulicach Lublina.
Las masztów powinien się pojawić latem. Urząd Miasta ogłosił już przetarg na montaż konstrukcji. Na ten cel zarezerwował prawie milion złotych. Na szczycie każdego masztu znajdzie się pojemnik, w którym można będzie szybko zamontować fotoradar wycelowany w kierowców przekraczających prędkość.
Urządzenie mierzy prędkość pojazdów i fotografuje te, które jadą za szybko. Po numerach rejestracyjnych śledczy ustalają właściciela auta, który dostaje mandat i pamiątkową fotkę na osłodę.
Chociaż masztów będzie aż 30, to fotoradar... jeden.
- Bo tylko jeden mamy, co zrobić - mówi Magdalena Jędrejek z Komendy Miejskiej Policji. Dlatego fotoradar będzie przenoszony z miejsca na miejsce. - Po dokładnych obserwacjach i analizach stanu bezpieczeństwa - dodaje Jędrejek.
W tym czasie pozostałe maszty będą jedynie straszyć swym wyglądem. Mundurowi tłumaczą, że sama obecność szarej konstrukcji działa odstraszająco na część kierowców, którzy na wszelki wypadek zdejmują nogę z gazu. Ci, którzy nogi nie zdejmą, pozostaną bezkarni. Bo sam maszt nie zmierzy ich prędkości i nie zrobi zdjęcia.
- To, czy dostaniemy dodatkowe urządzenia, zależy już nie od nas, ale od Komendy Wojewódzkiej - przyznaje Jędrejek. Koszt jednego fotoradaru to ok. 100 tys. złotych.
- To, czy przekażemy taki sprzęt zależy od tego, czy dostaniemy go z rozdzielnika Komendy Głównej, a na takie prezenty na razie się nie zanosi - stwierdza Andrzej Kozyra, p.o. naczelnik Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Wojewódzkiej Policji. I dodaje, że drogówka planuje umieszczenie w pustych skrzynkach specjalnych urządzeń emitujących fale, dzięki którym kierowcy wyposażeni w antyradar będą myśleli, że mają do czynienia z prawdziwym radarem.