Studenci, którzy pomogli nastoletnim mordercom z Rakowisk skazani. Marcinowi S. i Lindzie M. sąd wymierzył odpowiednio rok oraz osiem miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na trzy lata. Oboje chcieli dobrowolnie poddać się karze.
– Wymiar kary jest adekwatny do stopnia zawinienia i warunków osobistych oskarżonych. Oboje to studenci, prowadzą nienaganny tryb życia, nie byli karani – uzasadniała wtorkowy wyrok sędzia Ewa Górska-Wójcik.
Studenci z Poznania chcieli poddać się karze bez procesu. Oprócz więzienia w zawieszeniu uzgodnili z prokuratorem grzywny w wysokości 8 i 5 tys. zł. We wtorek Sąd Okręgowy w Lublinie przystał na ich wniosek.
– Formalnie nie przyznali się do winy, ale złożyli obszerne wyjaśnienia. Precyzyjnie opisali wydarzenia, w których brali udział – dodała sędzia Górska-Wójcik.
Oskarżonych nie było na sali. 20-letni Marcin S. i jego dziewczyna, 19-letnia Linda M. odpowiadali za o utrudnianie postępowania karnego i zacieranie śladów przestępstwa. Oboje pomogli Zuzannie M. i Kamilowi N., sprawcom brutalnej zbrodni, do której doszło w grudniu ubiegłego roku w Rakowiskach, nieopodal Białej Podlaskiej. Zuzanna i Kamil zamordowali wówczas rodziców chłopaka. Zaatakowali ich we śnie i przez ponad godzinę masakrowali nożami.
Studenci nie byli wtajemniczeni w zbrodniczy plan. Marcin S. miał pełnić rolę „szofera” w zamian za 10 tys. zł. Ta propozycja ze strony Zuzanny M. wydała mu się „dziwna”, ale chęć łatwego zarobku wzięła górę. Chłopak wyruszył w drogę razem ze swoją dziewczyną Lindą. Spotkali się z nastolatkami w Warszawie, po czym ruszyli w drogę do Krakowa. Zuzanna M. miała tam brać udział w wieczorze poetyckim. Tuż przed Krakowem nastolatka nakłoniła Marcina S., by wrócił do Rakowisk. Zuzanna powiedziała, że zostawiła tam laptopa.
W nocy wszyscy dotarli na miejsce. Marcin S. zaparkował citroena na ciemnej ulicy, w sporej odległości od domu rodziny N. Miał nie budzić śpiących Agnieszki i Jerzego. Kamil i Zuzanna M. poszli do domu chłopaka. Tam, uzbrojeni w noże rzucili się na rodziców nastolatka. Mord trwał tak długo, że zniecierpliwiony Marcin S. postanowił odjechać z Rakowisk. Wrócił po namowach Zuzanny M. i ponownie zabrał nastolatków do Krakowa.
Z akt sprawy wynika, że młodzi ludzi zatrzymali się na stacji benzynowej przy ul. Warszawskiej w Białej Podlaskiej. Marcin S. zajrzał wówczas do bagażnika i zauważył zakrwawione ubrania. O nic nie pytał, aż do kolejnego postoju, kiedy Zuzanna i Kamil odpowiedzieli mu o zbrodni w Rakowiskach.
Marcin S. robił wówczas Zuzannie wyrzuty, że „wrobiła, go w coś takiego” za 10 tys. zł. Zażądał od dziewczyny 100 tys. zł. Zuzanna się zgodziła. Pieniądze miały pochodzić z polisy po rodzicach Kamila, sprzedaży ich domu i samochodów.
Cała czwórka dotarła wreszcie na ul. Słomianą w Krakowie, do koleżanki Zuzanny M. Kiedy studenci zostali sami, Marcin S. opowiedział o zabójstwie Lindzie M. Oboje doszli do wniosku, że za „ryzyko współudziału” należy im się po 200 tys. zł. Zuzanna M. się nie zgodziła. Stanęło na 100 tys. zł do podziału i 10 tys. zł za przejazd.
– Umówili się wówczas na kolejne spotkanie i przekazanie pieniędzy – relacjonowała sędzia Górska-Wójcik.
Studenci zabrali ze sobą plecak nastolatków, a w nim zakrwawioną odzież i narzędzia zbrodni. Ruszyli do Poznania. Nie informowali policji. Dopiero rano, ojciec Lindy M. nakłonił ich, by zgłosili się na komisariat. Studenci opowiedzieli o wszystkim mundurowym i przekazali dowody zbrodni. Nastoletni mordercy byli już wtedy w rękach policji.
Wyrok w sprawie Marcina S. i Lindy M. powinien się uprawomocnić w ciągu siedmiu dni. Dopiero wtedy sąd zdecyduje, kiedy rozpocznie się proces zabójców z Rakowisk.