

Kilka miesięcy temu właściciel widocznego na zdjęciu samochodu zaparkował go na wjeździe do parkingu przy ul. Bocianiej w Lublinie. Auto zasłania kierowcom widok, ale odholować go nie można, bo jak tłumaczą strażnicy - znajduje się ono poza drogą publiczną.

O problemie powiadomił nas Czytelnik z dzielnicy Czuby. - Już kolejny miesiąc nie możemy spokojnie wyjechać z tego parkingu, bo ten mercedes zasłania widok. Dzisiaj bałem się, że dojdzie do stłuczki, bo mimo zachowania ostrożności wyjeżdżając prawie nic nie widziałem. Zgłaszaliśmy to już wszędzie, straż, policja - bez skutku. Zostawili mu tylko jakieś kartki za wycieraczką i tyle. A przecież taki pojazd stwarza zagrożenie, nie rozumiem czemu go po prostu nie odholują - skarży się lublinianin.
Porzucone auta to zmora niejednego miasta. Właściciele pojazdów potrafią zostawić je byle gdzie i wyjechać na dłuższy czas. Pół biedy, kiedy samochód zajmuje przeznaczone do tego miejsce postojowe. Gorzej, gdy ten zostawiany jest w miejscu, które utrudnia ruch innym pojazdom. I tutaj znów mamy dwie możliwości - jeśli auto stałoby na drodze publicznej szybko zostałoby z niej usunięte przez odpowiednie służby. Sprawy zaczynają się komplikować, gdy mowa o terenie prywatnym, takim jak wjazd na osiedlowy parking spółdzielni mieszkaniowej.
- Obszar, gdzie zaparkowany jest ten pojazd nie posiada organizacji ruchu i zgodnie z ustawą o ruchu drogowym nie możemy go w tej sytuacji odholować. Nie mamy prawnej możliwości, żeby to zrobić - tłumaczy Robert Gogola, rzecznik straży miejskiej w Lublinie. - W takim przypadku staramy się dotrzeć do właściciela i spowodować, żeby ten pojazd usunął. Takie czynności obecnie prowadzimy - dodaje.
Jak dowiedzieliśmy się w spółdzielni mieszkaniowej dzielnicy Czuby, namierzaniem właściciela porzuconego mercedesa zajmuje się również policja. Służby od dawna znają imię i nazwisko osoby, na którą jest on zarejestrowany. Mało tego, samochód posiada ważne ubezpieczenie, więc wrakiem w prawnym rozumieniu nie jest. To sprawy wcale nie ułatwia.
Wydaje się, że w tym przypadku wystarczyłoby przepchać mercedesa na najbliższe wolne miejsce postojowe. Tak się jednak raczej nie stanie. Administracja osiedla do podejmowania tego typu interwencji, jak nas poinformowała, nie czuje się uprawniona. Z kolei straż miejska tłumaczy, że może jedynie poprosić właściciela auta o jego przestawienie. Ewentualnie - może wezwać go (za pomocą kartki za wycieraczką) do stawienia się na komendzie celem złożenia wyjaśnień za stawianie kół na trawniku, co jest wykroczeniem. Z kolei blokada, czyli najpopularniejszy sposób walki ze złym parkowaniem w Lublinie, w tym przypadku również odpada, bo byłoby to jedynie "utrwalenie" zastanego stanu rzeczy.
Pytanie co jeśli właściciela przeszkadzającego mieszkańcom auta służbom nie uda się namierzyć ani skłonić do jego przestawienia? - W takim przypadku sprawę przekażemy do zarządcy terenu, bo to on za niego odpowiada - tłumaczy nam Robert Gogola z lubelskiej straży miejskiej. I tu koło się zamyka, bo SM, jak już pisaliśmy, na własną rękę z takim problemem nie zamierza.
Mieszkańcom pozostaje jeszcze trzymanie kciuków za policję. Jak poinformowała nas dzielnicowa, udało jej się nawiązać kontakt z osobą, która prawdopodobnie odpowiada za ten problem, mieszkańcem Gdańska. Ten jednak do samochodu się nie przyznaje twierdząc, że sprzedał go jakiś czas temu. Komu? Tego gdańszczanin rzekomo nie pamięta. Mimo to, jak zapewnia policja, jest szansa na pozytywne rozwiązanie problemu. Do sprawy wrócimy.

