Ruszył proces w sądzie pracy w sprawie dyscyplinarnego zwolnienia prof. Elżbiety Starosławskiej. Była szefowa Centrum Onkologii Ziemi Lubelskiej, która nie pojawiła się w poniedziałek w sądzie, domaga się przywrócenia na stanowisko dyrektora.
Jej pełnomocnik mec. Andrzej Mierzwa odmówił komentarza. Jak jednak udało nam się ustalić, w piśmie procesowym złożonym przez powódkę odrzucone zostały wszystkie stawiane jej zarzuty i podtrzymano żądanie przywrócenia jej do pracy. Prof. Starosławska złożyła m.in. wniosek o przesłuchanie wszystkich członków Zarządu Województwa w celu wykazania, że akceptowali oni wszystkie jej działania jako dyrektora COZL.
– Z uwagi na to, że nie było prof. Starosławskiej, nie doszło do wstępnego przesłuchania stron. Termin kolejnej rozprawy został wyznaczony na 3 października. W procesie będziemy przedstawiać okoliczności, które potwierdzą, że przywrócenie prof. Starosławskiej na stanowisko dyrektora COZL jest niemożliwe – mówi radca prawny Małgorzata Wrzołek, pełnomocnik COZL.
Przypomnijmy, że Zarząd Województwa zdecydował o dyscyplinarnym zwolnieniu prof. Starosławskiej 22 marca.
Przyczyną zwolnienia były wyniki kontroli w centrum, które ujawniły szereg nieprawidłowości. Chodzi o przetargi na dostawę leków dla szpitala. Była szefowa COZL była związana umowami-zlecenie na prowadzenie badań klinicznych z firmą Roche Polska sp. z o.o., należącą do szwajcarskiego koncernu Roche. Ta sama firma wygrała w latach 2013-2015 pięć przetargów ogłaszanych przez COZL. Za dostarczenie leków do szpitalnej apteki Roche Polska otrzymała łącznie prawie 16 mln zł. Sprawa trafiła do prokuratury.
Była szefowa COZL wydała w tej sprawie oświadczenie, w którym podkreśliła m.in., że decyzja Zarządu Województwa nie znajduje żadnego uzasadnienia w faktach. Dodała, że jest pewna wygranej w sądzie. – Wszystkie przetargi były prowadzone zgodnie z obowiązującymi przepisami, a ja nigdy nie uczestniczyłam w żadnej komisji przetargowej. Moje umowy z firmą Roche na prowadzenie badań klinicznych nie były umowami zlecenia i w żaden sposób nie naruszały prawa – pisała prof. Starosławska. Według niej „marszałek Sosnowski kontynuuje kampanię dezawuowania” jej osiągnięć.