Radni sejmiku nie zgodzili się na obcięcie wynagrodzenia Andrzejowi Pruszkowskiemu (PiS). A to znaczy, że zarobi więcej od swojego szefa w TBS "Nowy Dom”
Powód: prezydent Lublina kazał szukać oszczędności. Pruszkowski, były prezydent Lublina, jest dziś radnym wojewódzkim i na cięcie pensji potrzebna była zgoda sejmiku.
Przeciwko obniżce zagłosowało 10 radnych, 17 wstrzymało się od głosu. Pruszkowski mógł triumfować (sam nie głosował). Wtedy odezwały się emocje. Radni PiS i PSL wymieniali złośliwości. Ludowy wicemarszałek Sławomir Sosnowski stwierdził: – Rozumiem, że Pruszkowski nie może wyżyć za 7 tysięcy jako zastępca prezesa i 2 tys. zł jako radny.
Sam Pruszkowski – wyraźnie zdenerwowany – zasugerował dziennikarzom, że miał być ofiarą intrygi politycznej, za którą stoją ludzie związani z prezydentem Lublina Krzysztofem Żukiem (PO).
Przypomnijmy. Kilka tygodni temu Żuk (PO) dogadał się z częścią działaczy lubelskiego PiS, którzy utworzyli w radzie miasta popierający go klub "Wspólny Lublin”. Natomiast Pruszkowski znalazł się w partyjnej frakcji krytykującej rządy prezydenta.
Pruszkowski miał usłyszeć propozycję: za przystąpienie do grupy popierającej prezydenta oferowano mu fotel prezesa i 22 tys. zł brutto. Odmówił.
– Wtedy usłyszałem precyzyjną zapowiedź konsekwencji, jakie mnie spotkają – oskarżał Pruszkowski. Wyliczał: nie dostał nagrody rocznej za 2011 r., nie otrzymał nagrody jubileuszowej za 25 lat pracy, miał mieć obciętą pensję i odebrane inne świadczenia.
Kto go straszył i kto oferował mu profity – tego Pruszkowski nie powiedział.
– To wszystko są pomówienia, które nie powinny mieć miejsca – komentuje krótko Krzysztof Żuk. Podkreślił, że nikogo nie wysyłał do Pruszkowskiego i nie rozmawiał z nim o nowym "projekcie politycznym".
Żuk dodaje: – Skoro nie ma zgody sejmiku, to Pruszkowski będzie miał wyższe pobory od prezesa "Nowego Domu”.