Sprzeciw wobec wprowadzanym przez Prawo i Sprawiedliwość zmianom w prawie wyborczym wyrazili radni sejmiku województwa. Poniedziałkowe głosowanie nad projektem stanowiska w tej sprawie poprzedziła długa i burzliwa dyskusja.
– Sejmik Województwa Lubelskiego stanowczo sprzeciwia się przyjmowaniu zmian w prawie wyborczym w sposób niezapewniający poszanowania zasady prawidłowej legislacji, bez zasięgnięcia opinii ekspertów, przeprowadzenia konsultacji społecznych oraz szerokiej debaty publicznej. Uważamy, że taki tryb prac nad prawem wyborczym zagraża prawidłowości procesu wyborczego i uczciwości ustalenia wyników głosowania – czytamy w przyjętym stanowisku.
Radni wytykają w nim m.in. pozbawienie niezawisłych i bezstronnych sędziów nadzoru nad procesem wyborczym i oddanie kompetencji w tym zakresie „politycznym funkcjonariuszom” oraz wprowadzenie odrębnych komisji wyborczych do prowadzenia głosowania i ustalania wyników wyborów. Krytykują także zniesienie możliwości głosowania korespondencyjnego, co ma być utrudnieniem dla osób niepełnosprawnych czy wprowadzenie dwukadencyjności.
– Dziś mamy do czynienia z upolitycznieniem i neokomunizmem – mówił w trakcie prawie trzygodzinnej debaty marszałek Sławomir Sosnowski (PSL). – Dwukadencyjność kłóci się z dostępem powszechnym do sprawowania władzy i ogranicza bierne prawo wyborcze. To „PRL bis”.
Radna Bożena Lisowska (PO) zwróciła uwagę na to, że koszt przyszłorocznych wyborów samorządowych szacowany jest na 307 mln zł, a PiS planuje na ten cel kolejne 300 mln zł. – Skąd rząd weźmie te pieniądze? Komu je zabierze – pytała, dodając, że planowane zmiany spowodują „kompletny chaos”.
– W 2014 roku Państwowa Komisja Wyborcza przez tydzień nie potrafiła ustalić wyników wyborów. Byliśmy wtedy pośmiewiskiem w całej Europie – odpowiedział jej szef klubu radnych PiS Andrzej Pruszkowski.
Na te słowa i sugestię, że wybory sprzed trzech lat mogły być sfałszowane, zareagował członek zarządu województwa Paweł Nakonieczny (PO).
– Nie było wtedy fałszerstw, które jakikolwiek sąd potwierdził oficjalnym wyrokiem. Powtarzając te głupstwa ocieracie się o granicę absurdu. W obwodowych komisjach wyborczych pracowało wówczas 250 tys. osób. Państwo mówicie im, że nie potrafili dopilnować prawidłowego przebiegu wyborów? Że sami je sfałszowali tak, że żaden sąd tego nie dostrzegł? – zastanawiał się Nakonieczny.
Ostateczna treść stanowiska powstała po zakończeniu dyskusji, bo dopiero w ciągu dnia opublikowane zostały szczegółowe zapisy projektu ustawy o nowym Kodeksie wyborczym. Za przyjęciem uchwały głosowało 16 radnych. W trakcie głosowania na sali obrad obecnych było tylko czworo radnych PiS. Wszyscy opowiedzieli się przeciwko jej przyjęciu.