Straż Miejska kojarząca się dotąd głównie z zakładaniem blokad na koła źle zaparkowanych aut zmieniła zwyczaje. Od września założyła zaledwie… cztery blokady.
– Podobnie było przez osiem miesięcy kończącego się roku – przyznaje Robert Gogola, rzecznik
Straży Miejskiej w Lublinie.
Mundurowi za tak częste korzystanie z blokad byli równie często krytykowani przez mieszkańców.
Gdy zmienił się komendant, zmieniły się też polecenia. Strażnicy dostali przykaz, by bardziej zwracać uwagę na tzw. wykroczenia porządkowe: picie alkoholu, zakłócanie porządku, niszczenie zieleni. Pojawiło się więcej nocnych patroli, w weekendy po mieście krąży nocą nawet kilka radiowozów straży. W odstawkę poszły też blokady zwane "szczękami”.
– Obecnie skupiamy się na innych zadaniach. Jesienią dzięki stałym nocnym wizytom udało nam się doprowadzić do poprawy sytuacji na pl. Kaczyńskiego, na którym młodzi ludzie pili alkohol. Staramy się zapewnić mieszkańcom poczucie, że można wieczorem wyjść z psem na spacer i nie być narażonym na zaczepki podchmielonych panów z butelką piwa lub wina.
Niedawno Straż Miejska zaoferowała mieszkańcom, że podczas silnych mrozów będzie pomagać w uruchomieniu silników samochodów. Radiowozy z kablami rozruchowymi mają być do dyspozycji dzwoniących kierowców także w przypadku kolejnego spadku temperatury.