Tylko wczoraj z Lublina wyjechało do pracy w Anglii około 100
osób. Tak jest od początku maja. Żeby zdobyć miejsce w autokarze, trzeba czekać kilka dni.
Lublin, godz. 7.45. Stanowisko nr 0 na dworcu głównym PKS. - Jedziemy na farmę - mówią Dorota i Agnieszka z Siedlec.
Jednak większość wyjeżdżających takiej pewności nie ma. - Ludzie jadą w ciemno i liczą, że na miejscu coś znajdą - mówi Andrzej Baraś, kierowca autobusu.
Wszyscy obładowani plecakami. Przeważają młodzi. Jest też dwóch 40-latków. - Na budowę jedziemy. Trzeba przecież utrzymać rodziny - mówią, pakując manatki do bagażnika.
Anglia, Irlandia i Szwecja od 1 maja zniosły wszelkie ograniczenia dotyczące zatrudniania Polaków. Teraz zaczął się prawdziwy szturm na Wyspy. W Lublinie najbliższy wolny termin na autobus do Anglii to przyszła środa. A codziennie odjeżdżają 3-4 autokary. - Wszędzie tak jest - dodaje Agnieszka. - A musimy już jechać, bo w poniedziałek zaczynamy pracę. Dostaniemy po 40 funtów dziennie (około 280 zł).
W Anglii muszą opłacić mieszkanie, dojazdy do pracy i wyżywienie. - Znajomi podsunęli mi pomysł - mówi Dorota. - W hipermarketach są tanie brzoskwinie w puszkach. Po 12 pensów. Można kupić 50 puszek i jakoś przeżyć.
- Ja mam szczęście, bo wyżywienie będę miał w firmie - cieszy się z kolei Tomasz Krzywicki. - Będę pracował w domu opieki społecznej. Miesięcznie zarobię 800 funtów. Z tego uda się odłożyć ok. 350.