Podejrzanym o zlecenie wysadzenia mieszkania przy ul. Glinianej w Lublinie jest przedsiębiorca Andrzej W. Bombę skonstruowali i podłożyli studenci, uczeń oraz bezrobotny. Wczoraj prokuratura wystąpiła o ich aresztowanie.
Wszyscy wywodzą się ze środowisk związanych z uprawianiem tzw. le parkur. To pokonywanie przeszkód oraz gry wojenne przy użyciu replik broni.
Bombę podłożono pod drzwi mieszkania na I piętrze bloku przy ul. Glinianej w Lublinie. Ładunek eksplodował 4 czerwca w środku nocy. Doszczętnie zniszczył lokal. Z okien innych mieszkań poleciały szyby, a w sześciu wypadły drzwi wejściowe.
W momencie wybuchu w lokalu przebywało troje studentów, którzy wynajmowali mieszkanie. To cud, że nic im się nie stało. Ucierpiała za to sąsiadka, którą uderzyły wyrzucone w skutek eksplozji drzwi.
Zamachowcy przygotowali jeszcze druga bombę. Podłożyli ją przed garażem przy tym samym bloku. Na szczęście nie wybuchła, znaleźli ją policjanci.
Mieszkanie należało do celnika z Rzeszowa. Mężczyzna sprzedał je niedługo przed wybuchem. Od początku wszystko wskazywało, że eksplozja była wymierzona właśnie w celnika. Już wcześniej ktoś podkładał ogień pod jego garaż.
Wczoraj prokuratura postawiła biznesmenowi zarzut zlecenia podłożenia ładunku wybuchowego. Jak się okazało, eksplozja nie miała nic wspólnego z pracą niedoszłej ofiary zamachu z urzędzie celnym.
– Andrzej W. kierował się motywem osobistym – mówi Beata Syk-Jankowska, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Lublinie. – Ze względu na dobro śledztwa nie mogę nić więcej powiedzieć.
Prokuratura ujawnia jedynie, że przedsiębiorca w czasie wybuchu był za granicą, żeby w ten sposób zbudować sobie alibi.
Mężczyzna do niczego się nie przyznaje. Za zlecenie podłożenia ładunku wybuchowego grozi mu do 10 lat więzienia.
Do skonstruowania i podłożenia bomby przyznali się studenci oraz uczeń. W zaparte idzie natomiast Damian P.
Wczoraj prokuratura wystąpiła do sądu o aresztowanie piątki mężczyzn. Dzisiaj sąd rozpatrzy ten wniosek.