Miejscy urzędnicy chcą przyjrzeć się finansom Szkoły Podstawowej nr 4. Nie wykluczają, że sprawą zainteresują prokuraturę. Rodzice uczniów z „Czwórki” są zadowoleni, bo uważają, że placówka jest źle zarządzana. Dyrektor nie ma sobie nic do zarzucenia
Problemów w naszej szkole jest całe mnóstwo. Chcemy szkoły na miarę XXI w., a nie placówki, w której o wszystko musimy walczyć – mówi jeden z członków Rady Rodziców SP 4 i punktuje: brak klarownych rozliczeń prowizji od ubezpieczyciela, najdroższe w mieście obiady, brak jasnych zasad rozliczania opłat za stołówkę i opłaty za materiały do świetlicy.
- To tylko kilka najpilniejszych spraw – podkreśla inny rodzic. – Za obiad dziecka płacę codziennie 4,20 zł, a córka obiadów i tak nie je. Ciągle pojawiają się potrawy, których maluchy nie lubią: forszmak, zupa gulaszowa węgierska, parówki.
- Jesteśmy obciążani za nieterminowe wnoszenie opłat za obiady, ale nie możemy sprawdzać stanu swojego konta. Opłaty te nie zgadzają się zupełnie z tym, co sami sobie wyliczamy – uważa inny rodzic.
- Mamy informację, że na funkcjonowanie świetlicy szkoła dostała dotację w wysokości ponad 500 tys. zł – mówi członkini jednej z trójek klasowych. – Większość z tych pieniędzy wydawana jest na wynagrodzenie pracowników, ale nie wszystko. Pozostałe pieniądze nie są jednak przeznaczane na zakup materiałów do świetlicy. Ciągle czegoś brakuje. Sami musieliśmy kupować papier i kredki, a świetlica i tak zbierała jeszcze pieniądze na materiały.
Dyrektor szkoły przyznaje, że rodzice zgłaszali już do niej podobne zastrzeżenia, ale nie ma sobie nic do zarzucenia. - Opłaty na świetlicę są dobrowolne i dysponowane przez samych rodziców, którzy organizują zbiórki w porozumieniu z wychowawcami świetlicy. Chodzi m.in. o koraliki, czy krepinę, a więc dodatkowe akcesoria rozwijające uzdolnienia dzieci. Szkoła do tych pieniędzy nie ma wglądu, rozliczają je sami rodzice – podkreśla Alina Broniowska, dyrektor SP 4. – Od ubezpieczyciela nie pobieramy już żadnej prowizji. Odsetki za nieterminowe opłaty za obiady pobieramy zgodnie z przepisami. A same obiady, cóż może i są drogie, ale nie odbiegają szczególnie ceną od opłat w innych szkołach. Ich cena skalkulowana jest w ten sposób ponieważ stawiamy na jakość produktów.
Rodzice poprosili o interwencję Wydział Audytu i Kontroli Urzędu Miasta. - Rozumiem rodziców i ich niepokój o gospodarkę finansową szkoły. Rzeczywiście jest potrzeba wejścia do szkoły i przyjrzenia się kilku sprawom – przyznaje Anna Morow, dyrektor WAiK. – Zwrócę się do prezydenta o zgodę na przeprowadzenie takiej kontroli. W tej chwili analizujemy wyniki poprzedniej. Rozważamy powiadomienie o sprawie prokuratury. Zastanawiamy się tylko nad klasyfikacją prawną stwierdzonych nieprawidłowości.
Audyt dotyczył wtedy sposobu rozliczania umów zawartych przez szkołę na ubezpieczenie uczniów w latach 2006 – 2016. Kontrolerzy stwierdzili brak wpłat z prowizji od PZU opiewających na ponad 10 tys. zł.
Ponieważ była to operacja gotówkowa nie było nawet żadnego potwierdzenia, czy taka suma w ogóle do szkoły dotarła. Pikanterii sprawie dodał fakt, że manko jako pierwsza zauważyła była już księgowa szkoły. Poinformowała o tym dyrektor placówki, a ta przelała na szkolne konto kwotę o kilka tysięcy wyższą.
- To dziwna sprawa – komentuje dyrektor Morow. – Mamy tu do czynienia z jakaś paradoksalną sytuacją.