Wyzwiska i rękoczyny, interwencja policji, niejasności finansowe – tak dzieje się w Stowarzyszeniu Opieki nad Zwierzętami "Lubelski Animals”. Musimy wreszcie to uciąć – mówią urzędnicy z lubelskiego magistratu. Dlatego złożyli do sądu wniosek o rozwiązanie.
I wyjaśnia: – W zarządzie stowarzyszenia mamy dwie antagonistyczne grupy: prezes Haliny Kowalskiej-Pyłki i wiceprezes Elżbiety Tarasińskiej, które się bezwzględnie zwalczają. Do tego dochodzą braki w dokumentach finansowych i nielegalna zbiórka pieniędzy.
Problemy "Lubelskiego Animals” zaczęły się w 2007 roku. Prezes Kowalską-Pyłkę i wiceprezes Tarasińską poróżniły opinie na temat administrowania schroniskiem dla bezdomnych zwierząt w Krzesimowie. Konflikt zaogniał się.
Ponieważ stowarzyszenie nie rozliczało się z publicznych zbiórek pieniędzy, magistrat oficjalnie ich zakazał. Mimo to fundusze na rzecz "Animals” wciąż były zbierane. Prezes Kowalska-Pyłka zaalarmowała o tym Ratusz. Wtedy urzędnicy zgłosili to na policję.
– 2 października w jednym ze sklepów w Lublinie zabezpieczyliśmy puszkę należącą do stowarzyszenia, a w niej ok. 200 zł – mówi Mariusz Kołtun, zastępca komendanta I Komisariatu Policji w Lublinie. – Za kilka tygodni ta sprawa znajdzie sądowy finał.
Ale i tym razem skończyło się na wielkiej awanturze. Interweniowała policja. A do sądu wpłynęły dwa dokumenty o powołanie dwóch nowych zarządów. – Jeden od prezes Kowalskiej-Pyłki, drugi od wiceprezes Tarasińskiej. Żaden nie spełniał wymogów formalnych – dodaje Skowronek. – Wtedy złożyliśmy wniosek o rozwiązanie stowarzyszenia. Tylko wyznaczenie osoby niezależnej, niezwiązanej z żadną z wrogich sobie grup, może uratować "Lubelski Animals”.