Pies zaatakował znienacka. Najpierw swoją właścicielkę, później rzucił się na dziecko. Kobieta nie straciła zimnej krwi i dzięki temu nie doszło do tragedii.
Do zdarzenia doszło przed godz. 14 na ul. Mgielnej w Lublinie. Matka dwuletniego chłopca zostawiła dziecko pod opieką sąsiadki. Ta wzięła sanki i wyszła z nim na spacer. Nie odchodzili daleko od domu. Po pewnym czasie wrócili. Kiedy otworzyła furtkę na posesję, wilczur rzucił się na swoją właścicielkę. Następnie zaatakował dziecko. Poszarpał mu twarz. Kobieta próbowała odpędzić psa. Została przy tym również dotkliwie pogryziona. Udało jej się jednak ochronić dziecko. Wezwała pogotowie.
O godz. 14 chłopiec trafił na oddział chirurgii i traumatologii Dziecięcego Szpitala Klinicznego przy ul. Chodźki w Lublinie. - Dziecko ma pokąsaną twarz - mówi dr Rafał Bojar, lekarz dyżury na oddziale. - To najgorsze rany, jakie mogą się przydarzyć w takim przypadku. Chłopiec zostanie więc w szpitalu. Poszarpaną buzię musimy pozszywać.
W szpitalu przebywa również pogryziona przez psa kobieta. Ma rany na przedramionach oraz ogólne potłuczenia. Wilczur jest już na obserwacji weterynaryjnej. Był szczepiony.
Fachowcy zajmujący się hodowlą psów są zaskoczeni wczorajszym wypadkiem.
- Za mało wiemy na temat tego psa, jakich miał rodziców i jak był wychowywany - mówi Halina Dmowska, wiceprezes Związku Kynologicznego w Lublinie. - Psy rzadko atakują swoich właścicieli. W ubiegłym roku dwa kaukazy omal nie rozszarpały małego chłopca. Właścicielka rzuciła się na pomoc, osłoniła dziecko własnym ciałem i psy odeszły.
W ubiegłym roku na Lubelszczyźnie było kilkanaście podobnych przypadków. Wiosną tego roku psy zaatakowały dwóch jedenastolatków. Odnieśli poważne rany.
- Apeluję do rodziców i opiekunów o zachowanie szczególnej ostrożności przy obchodzeniu się z psami, nawet tymi hodowanymi w domu - mówi nadkom. Janusz Wójtowicz z KWP w Lublinie. - Ich zachowania bywają nieprzewidywalne, a ofiarami są najczęściej dzieci.