Rencista z okolic Łukowa odpowie za zamordowanie własnego brata. Według śledczych wbił mu nóż w serce. Z akt sprawy wynika, że panowie pokłócili się o pilota do telewizora
Do tragicznej w skutkach awantury doszło w marcu tego roku, w miejscowości Burzec, niedaleko Łukowa. 54-letni Bogdan C. mieszkał tam w jednym domu z bratem Krzysztofem, jego partnerką Marią R. oraz ich dziećmi. 54-latek zajmował kuchnię, a rodzina brata pokój. Bogdan C. przed kilkoma laty przeszedł udar mózgu i od tamtej pory wymagał opieki. Oficjalnie jego opiekunem był Krzysztof.
Mężczyzna co miesiąc dostawał z tego tytułu 500 zł z pomocy społecznej. Z aktu oskarżenia, który trafił właśnie do Sądu Okręgowego w Lublinie wynika, że obaj panowie regularnie nadużywali alkoholu.
Feralnego dnia również mieli pić, ale osobno. Około godz. 15 Bogdan C. wszedł do pokoju, w którym brat z rodziną oglądali telewizję. Domagał się, by Maria oddała mu pilota. Kobieta odmówiła, bo jej dzieci oglądały bajki. Do rozmowy wtrącił się Krzysztof C. Powiedział Bogdanowi, że „jak telewizor nie jest jego, to nie będzie przełączał kanałów”. 54-latek wrócił do kuchni, ale był wyraźnie zdenerwowany.
Świadczy o tym relacja znajomej – Zofii Z., która niedługo po sprzeczce między braćmi przyszła do ich domu. Bogdan C. siedział wówczas na wersalce w kuchni. Miał mówić do siebie i wymachiwać rękami. Po chwili do kuchni wszedł Krzysztof. – Co ci nie pasuje? Co chcesz? – pytał brata.
Z akt sprawy wynika, że Bogdan C. nagle wstał i chwycił leżący na stole nóż. Dwa razy wyprowadził cios w kierunku brata. Za drugim razem trafił. Długie na 15 centymetrów ostrze przebiło serce. Bogdan C. wyciągnął nóż z piersi brata i odłożył na stół.
Zofia K. zaczęła krzyczeć. Starała się pomóc rannemu, próbowała zatamować krwawienie. Partnerka Krzysztofa C. wzywała pogotowie. Bogdan C. spokojnie siedział na wersalce. Dopiero, gdy przed domem pojawili się ratownicy, mężczyzna wyszedł z domu. Schował się za drzwiami pomieszczenia gospodarczego. Tam znaleźli go policjanci.
54-latek został później oskarżony o zabójstwo. Nie przyznał się. Tłumaczył śledczym, że miał w dłoni nóż, bo dawał dzieciom konserwy. Razem z bratem mieli przewrócić się na łóżko i wtedy doszło do tragedii. Za zabójstwo grozi do 20 lat więzienia, 25 lat lub nawet dożywocie. Biegli ocenili, że Bogdan C. jest częściowo niepoczytalny. W tej sytuacji sąd może złagodzić karę.