O początkach puławskiego kina opowiada Robert Och, historyk.
W 1895 roku bracia Lumiere zaprezentowali w Paryżu swój najnowszy, rewolucyjny wynalazek – kinematograf. Minęło zaledwie 15 lat, a w Puławach już oglądano pierwsze filmy. Dziś wydawać się może, że to długo, ale w czasach, kiedy jeszcze w Puławach – i nie tylko, oświetlano pomieszczenia lampą naftową, to był bardzo szybki postęp.
Teatru nie będzie
– W 1910 roku Karol Hoffman wybudował parterowy, drewniany dom u zbiegu al. Małej i ul. Lubelskiej – mówi Robert Och, historyk. – To było kino „Wenus”. Właściciel zamieszkał po drugiej stronie ulicy.
Sala kinowa wyposażona była w drewniane ławki przymocowane na stałe do podłogi.
Kino cieszyło się coraz większą popularnością i właściciel w 1921 roku dokupuje 30 krzeseł za 15 tys. marek. W kinie ponadto zainstalowane zostają gaśnice. Funkcjonowało w oparciu o koncesję wydawaną na pół roku przez wojewodę. Po upływie tego czasu znów trzeba było starać się o koncesję.
– Hoffman w 1922 roku postanowił poszerzyć działalność o możliwość wystawiania sztuk teatralnych w budynku kina – mówi Robert Och. – Jednak to nie było proste. Aby ocenić, czy spektakle mogą się tam odbywać, powołana została specjalna komisja w której udział wzięli przedstawiciel starostwa, technik powiatowy, lekarz powiatowy, inspektor ubezpieczeń przeciwpożarowych i z-ca komendanta policji. Przeprowadzono inspekcję. Stwierdzono, że kino na ogół spełnia wymogi, ale np. zastrzeżenia wzbudziło niesolidne przymocowanie ławek do podłoża. Protokół z 1922 roku odnotował: „zalecono także wymianę schodów do kabiny projekcyjnej, urządzenie przy budynku ustępu z dwoma kabinami, oraz postawienie w poczekalni kosza na śmiecie. Szczególną uwagę zwrócono na względy bezpieczeństwa uczulając właściciela na to, aby dostęp do zapasowych drzwi w kinie był zawsze swobodny, a gaśnice wiszące na ścianach były w każdej chwili gotowe do użycia. Osobne zalecenia wydała komisja odnośnie planowanych przedstawień teatralnych.”
Chodziło o to, że budynek miał określone rozmiary i nie było w nim miejsca na garderoby dla aktorów. Te zostały umieszczone za kulisami i komisja to zakwestionowała. Zupełnie słusznie – pamiętajmy, że korzystano z lamp naftowych i stwarzały one zagrożenie zaprószenia ognia. Te wszystkie zalecenia były zupełnie współczesne i ważne.
Ostatecznie Hoffman dostaje tylko koncesje na filmy.
Teatr będzie
Filmy wyświetlano codziennie bez względu na frekwencję. Nie zachował się repertuar, ale Urząd Wojewódzki w Lublinie zalecał aby przede wszystkim znalazły się w nim filmy o treści patriotycznej oraz edukacyjne, najlepiej zrealizowane w polskich wytwórniach filmowych.
– Filmy były nieme i zatrudniano pianistę – dodaje R. Och. – W kinie pracował także mechanik z pensją 200 marek, kasjerka z pensją 100 marek, bileterka i operator po 75 marek, taper dostawał 200 marek, stróż który również sprzątał salę zarabiał 25 marek. Koncesja przewidywała, że 3 proc. od miesięcznego dochodu Hoffman będzie przekazywał do kasy Urzędu Wojewódzkiego. W 1921 roku były to 323 marki, ale za listopad i grudzień 1922 roku już 11tys. 897 marek. Chyba na tak wysoki skok finansowy wpłynęły nie tylko dochody z kina ale także inflacja.
Hoffman zwraca się o zwolnienie z podatku tym bardziej, że zobowiązany był do przekazywania dodatkowo dochodu z 4 dni filmowych. Prosi też w zmniejszenie tej wpłaty do dochodu z dwóch dni. Motywuje, że kino jest czynne tylko dwa, trzy dni w tygodniu, a frekwencja mała.
– Na tę zmniejszającą się frekwencję wpłynęło otwarcie na terenie jednostki kina „Mars” dostępnego także dla ludności cywilnej – dodaje historyk. – Zdaniem Hoffmana było to niezgodne z prawem i złożył zażalenie. Uważał, że „Mars” zbudowany na potrzeby kulturalne jednostki jest kinem tylko dla wojskowych. Urząd zwolnił go z podatku, ale 4 dni dochodu musiał oddawać. Za to uzyskał zezwolenie na wystawianie sztuk teatralnych, ale musiał występować do starosty o zgodę na każdy spektakl. W repertuarze były przede wszystkim przedstawienia amatorskie.
Powstanie kina Mars zmusiło go do poczynienia pewnych inwestycji. W latach 30-tych kino przeszło gruntowny remont, zostało otynkowane, a Hoffman obniża cenę z 50 gr. na 25 gr. za bilet. Zawiesza też nowy szyld: Kino-teatr „Wenus”.
– Pod koniec lat 30-tych w kinie pojawia się nowy aparat projekcyjny produkcji włoskiej – opowiada historyk. – Hoffman zmienia nazwę kina na „Corso”, jednak w świadomości mieszkańców to nadal jest „Wenus”.
Wpisy do dziennika podawczego kina Corso - lata 1941-1942. Fot. Archiwum Muzeum Oświatowego
Żywe obrazy
– W archiwum Muzeum Oświatowego znalazłem wspomnienia Mariana Krzyżanowskiego, mieszkańca Puław, noszące tytuł: „Obrazki z przedwojennych Puław” – opowiada Robert Och. – Jest tam taka ciekawa notatka: „Na deskach kina „Wenus” odbywały się b. popularne na przełomie lat 20. i 30. turnieje zapaśnicze, a zapaśników nazywano wówczas atletami. Dla nas, młodziaków, walki tych atletów stanowiły olbrzymią atrakcję. Oczywiście na afiszach rozlepionych w mieście widniały nazwiska takich zapaśników, jak Edward Sztekker, Garkowienko, ale to była tylko zachęta dla widzów, gdyż znani w Europie atleci nie przyjeżdżali do takiej mieściny, jaką były w tamtych latach Puławy. Niemniej nas, młodych, rozpalały już wizje walki jakiejś „Czarnej Maski” z „Królem Nelsona”. Ale organizatorzy umieli się zachować kulturalnie, bo zaraz po prezentacji atletów przepraszali widzów za nieobecność p. Sztekkera lub p. Garkowienko, którzy musieli pilnie wyjechać na turniej, na przykład do Paryża. Tak czy inaczej my, młodzi i naiwni, wychodziliśmy po walkach rozgorączkowani i rozdyskutowani, kto w jutrzejszym rewanżu zwycięży – „Czarna Maska” czy „Król Nelsona”.
A o Karolu Hoffmanie tamże Marian Krzyżanowski pisze tak: „Miał niemieckie nazwisko i był ewangelikiem. Ale gdy Niemcy w czasie okupacji zaproponowali mu podpisanie volklisty czy nawet reichslisty – stanowczo odmówił, oświadczając: Jestem Polakiem i to jest mój kraj”.
Z kina na wódeczkę
– Kino „Mars” powstało tu kiedy przybył do Puław 2 Pułk Saperów Kaniowskich – mówi historyk. – W przewodniku z 1922 roku czytamy: „Kino żołnierskie zostało ostatecznie ukończone i odpowiada w zupełności wszelkim wymaganiom dzięki zbudowaniu podium. Przedstawienia kinematograficzne cieszą się powodzeniem wśród żołnierzy, którzy raz w tygodniu mają wstęp bezpłatny zaś 2 razy tygodniowo po cenach do połowy zniżonych”.
Kino mieściło się w dużym baraku drewnianym z widownią na 500 miejsc. Nic dziwnego, że była to poważna konkurencja dla Hoffmana. Mimo, że nosiło nazwę „Mars” mówiło się „kino garnizonowe”. Intensywnie rozwija się w drugiej połowie lat 20-tych. W 1925 roku zakupiono nowoczesny aparat projekcyjny oraz wyświetlano premierowe filmy sprowadzone z Warszawy.
W jednym ze sprawozdań czytamy, że w 1927 roku kino odwiedziło 52 tys. 400 widzów. Jednak wyświetlano nadal filmy nieme. W kinie „Mars” taperami byli muzycy żydowscy. W 1929 roku pojawia się dźwięk odtwarzany z płyty gramofonowej, w 1933 roku zakupiony zostaje projektor i są taśmy ze ścieżką dźwiękową. „Mars” kończy działalność w połowie lat 30. „Wenus” odżywa.
Kino „Mars” nie było jego jedyną konkurencją Hoffmana. Około 1912 roku w hotelu „Bristol” zainstaluje się kino „Iluzjon”. Jako mechanik przy aparacie prądotwórczym pracował Wacław Brzeziński i w październiku 1912 roku koło zamachowe uderzyło go w głowę i zmarł. Michał Strzemski w swoich wspomnieniach tak pisał: „Kino znajdowało się w hotelu Janowskiego w sali dzisiejszego kina „Nysa”. Po seansach wielu widzów schodziło do znajdującej się w tym domu restauracji na kawę z ciastkiem albo likierem bądź na dobre wino.”
Kino Ilusion w hotelu Bristol
Tylko dla Niemców
Przychodzi okupacja. Kino „Wenus” jest zamknięte. Niemcy wprawdzie planują wznowienie działalności, ale wymagają od Hoffmana podpisania volkslisty. Ten odmawia. Niemcy formalnie przekazują kino pod zarząd centrali w Krakowie.
– Co się stało z Hoffmanem? – zastanawia się historyk. – Wiem, że po odmowie został aresztowany, ale dalsze jego losy nie są mi znane.
W Puławach Niemcy zatrudniają 2 osoby. Do 1941 roku kino prowadzi W. Mucha, później Michał Majkut. Kinooperatorem był Jan Bonecki. W 1940 roku Niemcy wybudowali dla swoich żołnierzy kino w tym miejscu, w którym dziś stoi kino „Sybilla”. Miało 500 miejsc.
– W latach okupacji Zbigniew Plewko i Rodzoch zatrudnili się jako bileterzy, ale że działali w AK i w pewnym momencie poczuli się zagrożeni, wyjechali do Warszawy – dodaje R. Och. – Tuż po wojnie kinem kierowała Janina Styczyńska, która przed wojną prowadziła je z Hoffmanem.