Nazywały ją świętą Barbarą. Chciały jej dokuczyć, więc do łóżka wepchnęły Jesusa. Ale Jesus był w porządku. Gdy wytrzeźwiał, to nawet Baśkę przeprosił.
Zbieranina z Polski
W baraku zamieszkało ich dwanaście. - Zbieranina z całej Polski - tłumaczy Baśka. - Jedną z nich, Magdę, poznałam już wcześniej. Mieszkała na tym samym osiedlu w Chorzowie. W Polsce była cichą, spokojną dziewczyną. Młodą mężatką z małym dzieckiem. Może była aż za spokojna, bo mąż ją lał, a ona nigdy nawet się na niego nie wydarła. W Hiszpanii zmieniła się nie do poznania. Stała się wulgarna i agresywna.
Seksimprezy
- Od początku starała się rządzić grupą - opowiada Baśka. - Krzykliwa i bezczelna. Magda patrzyła w nią jak w obraz. Razem zaczęły chodzić na dyskoteki i upijać się do nieprzytomności. Imprezy kończyły się zwykle w cudzych łóżkach. Myślałam, że reszta grupy zgani to ich zachowanie. Byłam naiwna. Po kilku tygodniach tylko ja nie brałam udziału w seksimprezach. Wstydziłam się za nie, ale nie chciałam zmieniać baraku, a tym bardziej pracy z takiego powodu.
Drwiły z niej: Święta, jak ty bez chłopa wytrzymujesz? - pytały matki, żony i narzeczone.
Jak wam nie wstyd tak się zachowywać? - odpowiadała Baśka pytaniem.
To je denerwowało jeszcze bardziej. Kiedyś, gdy były już po kilku winach, przyprowadziły do baraku rosłego Hiszpana - Jesusa - i zamknęły drzwi od zewnątrz. To miał być taki żart. Że niby święta Barbara i Jesus... Pijany mężczyzna spał przy jej łóżku. Gdy wytrzeźwiał, ona wciąż płakała. Przeprosił ją i nożem otworzył drzwi. Wtedy postanowiła odejść z plantacji.
Mężowi ani słowa
Dziś pracuje w Madrycie. Zaprzyjaźniła się z Beatą, mężatką spod Chojnic. - Beatka jest normalna. Kocha męża, ma swoje zasady i zdrada jej nie w głowie. Normalnych jest więcej, ale nawet tam, gdzie pracujemy, nie brakuje dziewczyn z Polski, którym kompletnie odbiła palma. One nie są tak złe i wulgarne jak kobitki z plantacji truskawek. Mówią, że używają życia. Problem w tym, że tak im to życie zasmakowało, że nawet do Polski coraz rzadziej jeżdżą. A niektóre mają dzieci!
- W związku z wyjazdami zarobkowymi za granicę w Polsce pojawiła się zupełnie inna grupa problemów społecznych związana z rozpadem rodziny - wyjaśnia Ewa Rachuta, pedagog-socjoterapeuta z Centrum Pomocy Rodzinie Stowarzyszenia MEDAR w Bydgoszczy. - Żadna rozłąka nie sprzyja związkom partnerskim. Jeśli ktoś wyjeżdża na trzy miesiące, pół roku to nie jest tak źle. Gdy rozłąka się wydłuża, to każdy zaczyna żyć swoimi problemami, prowadzić odrębne życie i pojawia się dystans, konflikt interesów, wreszcie rozpad więzi emocjonalnych.
Spojrzeć prawdzie w oczy
Marzena pracowała w Hiszpanii i w Irlandii. - różnych ludzi spotkałam. Puszczalskie kobiety i zdradzających mężów. To biedni ludzie. Nie zdali egzaminu z życia, bo wydawało im się, że daleko od oczu partnera nie obowiązują żadne zasady, żadne normy. Wierzę, że ci, którzy mają poukładane w głowie, stanowią większość i oni wrócą do polskich rodzin.
Człowiek jest słaby
Koledzy pokładają się ze śmiechu. Nagle Arek przestaje się śmiać. Bierze mój aparat fotograficzny. Nie wierzy, że nie zrobiłam mu zdjęcia. Każe pokazać sobie kilka poprzednich fotek. Kiedy się uspokaja, tłumaczy: - Wiesz, kocham swoją żonę. Ale człowiek słaby jest. Bałem się tej rozłąki, a wszyscy znajomi radzili mi: jedź!
- Udzielając porad nigdy nie możemy powiedzieć komuś, aby się zgodził się na zagraniczny wyjazd partnera lub też nie. Taka decyzja musi być podjęta samodzielnie, z pełną świadomością określonych konsekwencji - Rachuta. - Dobrze, aby była to wspólna decyzja partnerów, za którą każdy z nich weźmie odpowiedzialność.