Miało być ciepło, taniej i nowocześniej – wyszło drogo i z rozczarowaniem. Dwa z trzech przetargów na termomodernizację chełmskich szkół i przedszkoli zostały unieważnione, bo nawet najniższe oferty przekroczyły miejskie budżety o połowę. Na razie szansę na remont mają tylko trzy placówki, ale i tam potrzebne będzie ponad milion złotych dopłaty z miejskiej kasy.
Wiosną tego roku w chełmskim ratuszu panował entuzjazm. 53 miliony złotych z Krajowego Planu Odbudowy miały stać się paliwem do największego programu termomodernizacji w historii miasta. Dwunastu placówkom oświatowym – od szkół podstawowych po licea i przedszkola – obiecano nowe elewacje, ocieplenie, fotowoltaikę i wymianę przestarzałych systemów grzewczych.
Wszystko wskazywało na to, że Chełm stanie się modelowym przykładem ekologicznej modernizacji wschodnich regionów kraju. Do czasu.
Kiedy kilka tygodni temu magistrat otworzył koperty z ofertami, zamiast radości pojawiło się zdumienie. Ceny zaproponowane przez wykonawców były znacznie wyższe, niż przewidywały kosztorysy.
W przetargu na Zespół Szkolno-Przedszkolny nr 3, SP nr 5 i PM nr 10, najtańsza oferta wyniosła 17,7 mln zł, przy planowanych 13,9 mln zł. Jeszcze gorzej było przy SP nr 7, II LO i PM nr 12 – tam różnica sięgnęła ponad 7 mln zł, bo miasto zarezerwowało 13,4 mln zł, a najniższa oferta sięgnęła 20,9 mln zł.
Efekt? Oba przetargi zostały unieważnione.
Światełko w tunelu tli się jeszcze dla trzeciego przetargu – obejmującego SP nr 8, SP nr 1 i PM nr 13. W tym przypadku różnica między planowaną kwotą (23,2 mln zł) a ofertą (24,3 mln zł) okazała się relatywnie niewielka. Prezydent Chełma ma w planach wystąpić do rady miasta o zgodę na dołożenie brakującej sumy – ponad miliona złotych.
Tymczasem czwarty przetarg, dotyczący SP nr 4, I LO i PM nr 6, wciąż trwa. Oferty można składać do 19 listopada. W kuluarach słychać jednak, że i tu ratusz nie spodziewa się cudów – koszty robocizny i materiałów budowlanych rosną z miesiąca na miesiąc, a KPO, choć szczodre, nie jest z gumy.
Dla mieszkańców Chełma to gorzka lekcja współczesnej ekonomii. Pieniądze z Brukseli są – ale to lokalne budżety muszą dopłacić, by marzenia o cieplejszych szkołach nie zamarzły w biurokratycznej próżni.
Niektórzy urzędnicy przyznają nieoficjalnie, że jeśli kolejny przetarg również okaże się zbyt drogi, część inwestycji trzeba będzie przesunąć, a może nawet ograniczyć listę szkół do kilku priorytetowych.
Chełm chciał ocieplić swoje szkoły – zamiast tego musi dziś chłodno kalkulować. Bo choć 53 miliony złotych z KPO to potężny zastrzyk, realne koszty energii i inflacji sprawiają, że ten zastrzyk nie wystarcza, by rozgrzać miejskie mury.
Na razie pozostaje pytanie: czy miliony z KPO wystarczą, by Chełm faktycznie stał się bardziej energooszczędny, czy też pieniądze z Brukseli trzeba będzie oddać, zanim zdążą się ogrzać w miejskich murach?
