Miała usuwać najdziwniejsze błędy infrastrukturalne w Chełmie. Tymczasem – jak twierdzi jej własny wiceprzewodniczący – komisja działała tylko na papierze, a gdy pojawiła się krytyka, prezydent Jakub Banaszek jednym ruchem ją rozwiązał. Historia społecznej inicjatywy, która z nadziei przerodziła się w symbol urzędniczej fasady.
W listopadzie 2022 roku władze Chełma ogłaszały powołanie Komisji ds. Absurdów Infrastrukturalnych z wyraźną nutą optymizmu. Absurdów – mówiono – nie da się całkowicie uniknąć, ale dzięki pracy urzędników i mieszkańców będzie można je sukcesywnie eliminować. Brzmiało to jak obietnica dialogu i wspólnej troski o przestrzeń miejską.
Wśród tych, którzy uwierzyli, znalazł się Piotr Zaborski, społecznik z Chełmskiego Klubu Cyklistów. Jako ktoś, kto setki kilometrów miesięcznie przemierza miejskie ulice, znał każdy krzywy zjazd, źle ustawiony znak i niebezpieczny ślepy zakręt. Szybko został wiceprzewodniczącym komisji. I szybko też zobaczył, że coś w tej maszynie zgrzyta.
Komisja, której nikt nie widział
Choć przewodniczący komisji, ówczesny dyrektor departamentu inwestycji Radosław Wnuk, zapewniał radnych, że komisja spotyka się regularnie – nawet „w terenie” – żadnych dowodów tego zaangażowania społecznikom nie przedstawiano.
Po chwili pierwszego entuzjazmu praca gremium wyhamowała, a później ustała niemal całkowicie. Posiedzeń nie zwoływano, protokołów nie udostępniano, a członkowie komisji nie mieli nawet okazji ich podpisać. Przez miesiące panowała cisza – ta sama, na którą natrafiał Zaborski, gdy próbował uzyskać informacje.
– Spotkania praktycznie nie były organizowane. Wszystko odbywało się tak, jakby komisja istniała tylko po to, żeby istniała – mówi dziś społecznik.
Krytyka i błyskawiczne rozwiązanie
Zaborski postanowił wyjaśnić sprawę oficjalnie. Najpierw poprosił o udostępnienie dokumentacji. Później, 9 października, złożył skargę na nieprawidłowości i brak transparentności w działaniu komisji. Wskazał w niej, że zapisy zarządzenia prezydenta dotyczące przejrzystości są naruszane, a dokumentacja prowadzona w sposób niezgodny ze standardami.
Nie otrzymał jednak odpowiedzi na swoje pytania. Zamiast dialogu – decyzja. 15 października prezydent Jakub Banaszek rozwiązał komisję. Bez publicznego uzasadnienia, bez raportu jej działań, bez wyjaśnienia mieszkańcom, co właściwie osiągnięto – i dlaczego zrezygnowano z dalszej pracy.
– Sądziłem, że komisja ma służyć mieszkańcom, że to realna inicjatywa – mówi Zaborski. – Tymczasem okazała się projektem czysto wizerunkowym. Kiedy zgłaszałem problemy, napotykałem na milczenie. Prezydent nie znalazł nawet chwili, by się ze mną spotkać.
Z nadziei w rozczarowanie
W piśmie przesłanym do redakcji Zaborski podkreśla, że dobro wspólne zostało odstawione na boczny tor. Wierzył, że można działać społecznie i bez politycznych kalkulacji, ale dziś mówi otwarcie: „Powaga urzędu legła w gruzach”.
Komisja, która miała demaskować absurdy infrastrukturalne, sama stała się przykładem urzędniczego absurdu – projektu ogłoszonego z fanfarami, prowadzonego w milczeniu i zakończonego bez słowa.
Czy Chełm potrzebuje podobnych inicjatyw? Z pewnością tak. Ale takich, które działają naprawdę – nie tylko w folderach i sprawozdaniach. Bo jak zauważa społecznik: miasto zasługuje na szczerość, dialog i szacunek wobec ludzi, którzy chcą angażować się bezinteresownie.
