Nie ma jazdy bez diesla – taki wniosek nasuwa się po kilku przyjemnych dniach z oplem land z silnikiem o zapłonie samoczynnym. Nie wiem, kto stoi za nagonką na silniki wysokoprężne, ale jest w dużym błędzie.
Opel grandland X to brat bliźniak peugeota 3008 II generacji. Genów nie można oszukać, stąd tak wiele wspólnych cech w wyglądzie obu modeli. Opel jest skromniejszy niż 3008, epatuje mniejszą liczbą ozdobników, co osobiście uważam za plus. Powód jest banalny: im prostsza forma, tym wolniejszy proces starzenia. I to by było na tyle, w temacie grandland czy 3008.
W środku zaskakuje ogromna przestrzeń. Grandland X ma skórzane wykończenie w połączeniu z ergonomicznymi przednimi fotelami AGR, certyfikowanymi przez specjalistów z Aktion Gesunder Rücken e. V. (niemieckiej Akcji na rzecz Zdrowych Pleców). Być może dla młodszych kierowców AGR nie ma większego znaczenia, ale rzesza osób dojrzałych doceni wygodne fotele, które nawet w długiej trasie nie męczą. Jakie to cudowne uczucie wysiąść z samochodu, po kilkuset kilometrach, bez dokuczliwej sztywności lędźwi. Ponad 500-litrowy bagażnik zapewnia spore możliwości trasportowe.
W środku panuje niemiecki porządek. Kierowca wzrokiem nie szuka wskaźników, a dźwignie funkcyjne są proste w obsłudze. Równie bezproblemowo można podłączyć telefon do samochodu i cieszyć się zawartością „komórki” – nawigacją czy swobodną konwersacją podczas jazdy. Nie brakuje elektronicznych pomocników. Można korzystać z pomocy asystenta pasa ruchu, czujników cofania, aktywnego tempomatu. Kamera 360 stopni pomaga pokonywać leśne wykroty czy wąskie przejazdy, mostki. Auto nie boi się terenu, bo 19-centymertowy prześwit zapewnia mu mobilności nawet w trudnych warunkach.
W terenie sprawdza się system IntelliGrip Control. Można wybrać pięć trybów jazdy, m.in. w piasku, śniegu i błocie. Dzięki mechanizmowi różnicowemu o zwiększonym tarciu, bez obawy można wybrać się do lasu czy w lekki teren. Duży prześwit sprawdza się nie tylko podczas wycieczki poza miasto, ale także przy pokonywaniu wysokich krawężników czy miejskich dziur. Samochód zaskakuje sztywnym zawieszeniem, co pozytywnie wpływa na stabilność pokonywania zakrętów. Grandland X oferuje dużo frajdy z jazdy. Czasami wręcz można ulec wrażeniu, że jedziemy zwinny hatchbackiem, a nie sporym suwem. Opel mierzy 4,47 m długości, jego szerokość to 1,85 m, a wysokość to 1,61 m. Rozstaw osi wynosi 2,67 m.
Clou programu jest silnik. Mocny, turbodoładowany dwulitrowy silnik moment obrotowy w połączeniu z wysokim komfortem 8-biegowej przekładni automatycznej, charakteryzującej się płynną jazdą. Pierwsza setkę osiąga w 9,5 sekundy, a później jest tylko lepiej. Do autostradowej prędkości 140 km/h dochodzi w mgnieniu oka. W końcu 177 koni i 400 Nm robią wrażenie. Tę moc czuć na drodze, bo potężny opel nie boi się konkurencji sprinterskich. Na dystansie zadowala się średnio 6 litrami paliwa, w mieście zużywa około dwóch litrów więcej. Silnik wysokoprężny jest szyty na miarę. Moim zdaniem diesel to optymalny wybór. Do tego „serca”, jak ulał, pasuje automatyczna skrzynia. Taki zestaw oferuje sporo frajdy i niskie koszty paliwa.
Ceny katalogowe opla grandlanda X rozpoczynają się od 99,2 tys. zł - za podstawową wersję wyposażenia Enjoy i najsłabszy silnik 1.2 Turbo 130 KM z manualną skrzynią biegów. Cena testowanego samochodu to 158,4 tys. zł, za najwyższą wersję wyposażenia Ultimate i dwulitrowy silnik diesla o mocy 177 KM z automatyczną skrzynią biegów.