Wanda i Dionizy Noworolnik z Łysej Góry w gminie Baranów są przekonani, że na skutek działań samorządów, zostali bezprawnie pozbawieni części swojej ziemi. Na przejętym przez Skarb Państwa gruncie ma powstać droga. Sprawa otarła się już o biuro wojewody lubelskiego.
Ta historia zaczęła się kilka lat temu, kiedy władze gminy Baranów postanowiły pójść na rękę mieszkańcom kilku wsi i poprawić nawierzchnię jednej z dróg prowadzących do Łysej Góry. Problem w tym, że droga leżała na prywatnej działce, więc gmina nie miała prawa wykonywać tam żadnych robót. Postanowiono więc tę sprawę uregulować. Na prośbę lokalnych władz, powiatowy geodeta wydzielił ośmioarową działkę z księgi wieczystej państwa Noworolnik, a następnie na wniosek starosty, grunt ten został „upaństwowiony”. Dzięki temu, powiat może teraz przekazać działkę gminie, a ta rozpocząć wtedy na niej planowaną inwestycję.
Wszystko to działo się poza wiedzą i zgodą poprzednich właścicieli gruntu. Zgodnie z prawem, władze mogły to zrobić tylko w jednym przypadku – jeśli ziemia ta była zajęta pod drogę publiczną wybudowaną (z udziałem czynu społecznego) przed październikiem 1985 roku. Władze gminy utrzymują, że tak właśnie było i mają na to stosowne dokumenty. To właśnie na ich podstawie, wójt Robert Gagoś już w lutym 2015 roku wydał staroście zaświadczenie, które zapoczątkowało bieg wydarzeń.
W to, że Urząd Gminy Baranów posiada jakiekolwiek dowody na istnienie drogi ponad 30 lat temu, wątpią Wanda i Dionizy Noworolnik. Ich zdaniem, zarówno gmina, jak i powiat puławski dzieląc działkę, robiły to poza prawem. Małżeństwo z Łysej Góry jest bardzo rozczarowane postawą władz.
– Na ten podział nigdy nie wydaliśmy zgody. Nikt z nami nawet nie rozmawiał – mówią.
Urzędnicy są jednak pewni swego. Już w styczniu tego roku sekretarz Robert Litwinek zapewniał nas, że dowody upoważniające wójta do wydania zaświadczenia są. – Jesteśmy w ich posiadaniu – mówił.
Mieszkańcy Łysej Góry w swojej sprawie pisali już do wójta, wzywali policję, a ostatnio skargę skierowali do wojewody. Od wójta domagali się okazania dokumentów, na podstawie których wszczęta została procedura wywłaszczania części ich ziemi. Od wojewody z kolei oczekiwali interwencji w sprawie działań samorządów opartych na fałszywych, ich zdaniem, zapisach.
Wójt okazania dokumentów odmówił. – Wnioskodawca nie posiada statusu strony (...) w związku z powyższym nie przysługuje Pani prawo do wglądu do dokumentów będących w posiadaniu organu – odpisał pani Wandzie, w jego imieniu sekretarz.
Wojewoda z kolei uznał, że organem właściwym do rozpatrzenia tej sprawy jest rada gminy. Ta skargę na wójta rozpatrzy pod koniec marca.
Bez względu na to, jaka będzie decyzja radnych, państwo Noworolnik z walki o swoją sprawę nie zrezygnują. Oboje są przekonani, że akt własności i księga wieczysta, którą posiadają, pozostają w mocy i nikt nie ma prawa odbierać im nawet skrawka ziemi. Nawet, jeśli dzięki temu przejęciu, powstałaby droga poprawiająca komunikację w całej okolicy.