We wtorek do sali konferencyjnej w Pałacu Czartoryskim przyszły tłumy mieszkańców, którym na sercu leży los naszego szpitala. I po raz pierwszy usłyszeli, które oddziały mogą być zlikwidowane.
Petycje to jeden z pomysłów reaktywowanego Społecznego Komitetu Obrony Szpitala. Powodem tych działań jest zaproponowanie przez NFZ kontraktu o 5 mln zł mniejszego niż w tamtym roku. Do tej pory nie zapłacono także za nadwykonania, w sumie to kwota około 16 mln zł.
Podczas ostatniej sesji radni powiatowi jednogłośnie przegłosowali pomysł nagłośnienia problemów szpitala. Domagają się także kontraktu na poziomie dwukrotnej wartości świadczeń wykonanych w I półroczu tego roku. I apelują o zapłatę za nadwykonania. Takie pisma otrzyma minister zdrowia Ewa Kopacz i Jacek Paszkiewicz, prezes NFZ.
– To postulaty o traktowanie nas na równi z mieszkańcami województwa mazowieckiego i innych – przemawiał podczas wtorkowego spotkanie Sławomir Kamiński, starosta puławski.
Pieniędzy z kontraktu zaproponowanego przez NFZ starczyłoby tylko do lutego, potem konto szpitala zająłby komornik.
Gdyby doszło do podpisania kontraktu, to pensje pracowników szpitala uległyby obniżce. Możliwe byłoby także zwolnienie 30 proc. z nich i zamknięcie 6 z 20 oddziałów.
– Byłyby to odziały z najgorszym wynikiem ekonomicznym, czyli oddział intensywnej terapii, neurologiczny, kardiologiczny, otolaryngologiczny, chirurgia dziecięca i ginekologiczny – zdradza Waldemar Gardias, dyrektor puławskiego szpitala. Następny w kolejce jest oddział wewnętrzny.