Mieszkańcy Sadurek pod Nałęczowem boją się o swój majątek. W ubiegłym tygodniu paliło się we wsi prawie każdej nocy. Ludzie podzielili więc miejscowość na strefy i sami ją patrolują.
Strażacy interweniowali też wczoraj. Musieli dogaszać pogorzelisko po spalonej oborze, bo ogień znowu się tam pojawił. – W walce z pożarami brało udział w sumie 138 strażaków. Najdłużej, bo ponad pięć godzin, gasiliśmy drewnianą stodołę – informuje Krzysztof Morawski z puławskiej straży pożarnej.
Mieszkańcy i strażacy nie mają wątpliwości. – Większość tych pożarów to podpalenia. Tylko w jednym przypadku nie udało się ustalić przyczyny, ale działania piromana i tu nie można wykluczyć – mówi Morawski.
Do tej pory ktoś podkładał ogień w gospodarstwach niedaleko drogi wojewódzkiej. – Po tym wszystkim zwołaliśmy zebranie i powołaliśmy patrole obywatelskie – mówi Wiesław Pardyka, radny gminy Nałęczów. – Podzieliliśmy wieś na strefy i co noc obchodzimy je w kilkuosobowych grupach. Pilnujemy swojego dobytku.
Nie próżnuje też policja. W okolicy można spotkać oznakowane i nieoznakowane radiowozy.
Ale podpalacz wciąż jest nieuchwytny. Dotychczas działał w nocy, ale po tym jak ludzie wprowadzili patrole, zaatakował w dzień. – To jakiś psychopata – komentuje starszy mężczyzna, z którym rozmawialiśmy wczoraj.
– To raczej nie jest nikt obcy. To ktoś dobrze znający teren. Jak patrolowaliśmy ostatniej nocy wieś, to prawie go złapaliśmy. Zaczęliśmy go gonić, ale nagle zniknął. Przecież się nie rozpłynął w powietrzu. Musiał mieć jakąś kryjówkę – opowiada nasz rozmówca.
O podpaleniach jest głośno w całej okolicy. Wczoraj sprawą zajmowali się radni Nałęczowa. Burmistrz miasteczka zamierza poprosić komendanta policji w Puławach o powołanie specjalnej grupy dochodzeniowo-śledczej.
– Nad sprawą pracuje już wydzielona grupa naszych ludzi – mówi Marcin Koper z puławskiej policji. – Na razie nikt nie został zatrzymany. Apeluję do wszystkich, którzy wiedzą coś na ten temat o informowanie nas.