Do niecodziennej sytuacji doszło podczas ostatniej sesji Rady Miasta Puławy. Radni bez namysłu odrzucili projekt stanowisk potrzebnych by miasto mogło odzyskać podatek VAT od kosztów budowy hali sportowej i remontu Domu Chemika. Chodzi o kilkanaście milionów złotych.
Zgodnie z wymaganiami resortu finansów Puławy mogą odliczyć pełny, 23-procentowy, VAT od kosztów poniesionych na budowę hali sportowej oraz przebudowę POK. Przy inwestycjach wartych w sumie około 90 mln złotych, mowa o kwocie sięgającej nawet 18 mln złotych. Warunkiem jest to, żeby w przyszłości obydwa obiekty były udostępniane odpłatnie.
Obecne regulacje mówią o ich częściowej odpłatności, co oznaczałoby ryzyko częściowego, proporcjonalnego zwrotu podatku.
Prezydent Janusz Grobel uznał więc, że należy udowodnić organom skarbowym, że Puławy wchodzą na drogę płatnego udostępniania obiektów MOSiR oraz nowego Domu Chemika. Przygotowano projekty stanowisk rady miasta mówiące o takim zamiarze. Dokumenty trafiły do radnych dwa dni przed sesją.
Żeby pomóc radnym, w posiedzeniach komisji gospodarki i budżetu uczestniczyła Elżbieta Grzęda, skarbnik miasta. Ale nie było pytań. Władze uznały, że stanowiska zostaną przyjęte. Tak się jednak nie stało.
Podczas ostatniej sesji rada bez słowa komentarza odrzuciła prośbę prezydenta o dołączenie nowego punktu do porządku obrad.
– To jest zła decyzja. Przecież ta odpłatność to wypełnianie wytycznych ministra finansów. Czy chcecie, żebyśmy oddali skarbowi państwa 10 mln złotych (z budowy hali - przyp. red)? Stanowisko rady jest potrzebne w przypadku kontroli skarbowej. Mogą nas zapytać, na jakiej podstawie odliczamy ten VAT – tłumaczył prezydent Grobel, przypominając, że kluby użytkujące halę miały za wprowadzone zmiany dostać rekompensatę w zwiększonych dotacjach.
Zdziwienia nie kryła także Elżbieta Grzęda, skarbnik miasta. – Na rozliczenie VAT mamy miesiąc, są gotowe faktury. Nie wiem, co państwu nie podoba się w tych stanowiskach, jakie zagrożenie państwo w nich dostrzegli. Sabotaż, to jest słowo, które ciśnie się na usta w tej sytuacji.
Radni próbowali się bronić, tłumacząc, że projekty stanowisk otrzymali zbyt późno. Halina Jarząbek, przewodnicząca komisji gospodarki uznała, że władze miasta powinny radnym to wszystko wyjaśnić już na komisjach. Artur Kwapiński, Ignacy Czeżyk i Paweł Maj tłumaczyli, że na zapoznanie się z treścią dokumentów było za mało czasu, a Marzanna Pakuła próbowała uspokajać urzędników przypominając o tym, że stanowisko rady nie jest aktem prawnym. Na swoich kolegów z koalicji zdenerwował się radny Ryszard Stępień (PSPP), który zachowanie PiS nazwał hipokryzją.
Atmosferę próbowała załagodzić wiceprezydent Ewa Wójcik. – Wydaje mi się, że brakuje wzajemnego zaufania, ale w gruncie rzeczy nam wszystkim zależy na dobru miasta – podsumowała, zaznaczając, że rada mogła dopuścić punkt o stanowiskach do porządku obrad i go przynajmniej przedyskutować.
Ostatecznie zdecydowano, że projekt stanowisk ponownie trafi na obrady komisji, a rada miasta zajmie się nimi podczas najbliższej, październikowej sesji. Prezydent zapewnił, że z tym miesiącem zwłoki miasto sobie poradzi.