Rolnicy z gminy Puławy oskarżają wójta Krzysztofa Brzezińskiego o bezczynność i niedopełnienie obowiązków, które doprowadziły do zalania ich pól. Stracili dziesiątki tysięcy złotych. Wójt twierdzi, że zrobił wszystko, co mógł, by do tego nie doszło.
W czwartek przed sądem w Puławach odbyła się kolejna rozprawa dotycząca wydarzeń z lata 2014 roku. Część mieszkańców wsi Łęka i Bronowice twierdzi, że wówczas, podczas ulewnych deszczy wójt gminy zachowywał się opieszale, co doprowadziło do zalania ich pól przed występującą z brzegów rzekę Klikawkę. Rzeka wylewa co roku, ale wtedy po raz pierwszy w historii woda przedarła się przez drogę, stwarzając bezpośrednie zagrożenie dla ich pól i domostw. Rolnicy zaniepokojeni podnoszącym się poziomem wody zaalarmowali władze gminy i czekali na pomoc. Ta nadeszła dopiero nocą, gdy ich plantacje w większości były już zniszczone. Jedna z poszkodowanych w wyniku podtopień straty oszacowała na 30 tys. złotych. Inni ponieśli podobne straty.
Jeden z poszkodowanych rolników w środę w sądzie mówił, że należało jak najszybciej podnieść poziom drogi, obłożyć ją workami z piaskiem oraz wysłać na miejsce ciężki sprzęt.
– Gdy o wylaniu informowałem wcześniej, pomoc przyszła już po dwóch godzinach, a tego dnia nie mogliśmy się o nią do-prosić. Moja sąsiadka usłyszała od wójta, że nie wezwie straży pożarnej, co zupełnie ją załamało. Straciła dochód z całego roku. Inny z sąsiadów na straty musiał spisać hektar porzeczek, mi zalało m.in. piwnicę, straciłem ok. 35 tys. złotych – mówił pan Antoni, który stara się udowodnić, że winny temu jest wójt, który zbagatelizował zagrożenie.
Zdaniem wójta gminy Puławy, on sam robił wszystko, co możliwe, by pomóc mieszkańcom narażonym na zalanie przez Klikawkę. – Takich deszczy nie było u nas od 143 lat. Ja wielokrotnie apelowałem do Wojewódzkiego Zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych w Lublinie o to, by zlikwidowano przepusty o zbyt małej przepustowości i zbudowano mostki. Odpowiedź zawsze była taka sama, nie było na to pieniędzy. Chcę podkreślić, że tamte okolice są zalewane regularnie – mówił w środę Krzysztof Brzeziński.
Według wójta, jego działania w lecie 2014 roku były adekwatne do sytuacji i zgodne z prawem. Brzeziński zapewnia, że współpracował ze strażą pożarną, a w umacnianie drogi i podnoszenie jej poziomu zaangażował także pracowników urzędu gminy. Przypomina ponadto, że w akcji nie brali udziału mieszkańcy, którzy oskarżają go teraz o niedopełnienie obowiązków.