Rozmowa z Iwoną Skwarek i Bartoszem Szczęsnym z zespołu Rebeka.
• Premierę miał wasz najnowszy album „Davos”. Czym różni się od pierwszej płyty?
Bartosz Szczęsny: To ciągle my i elektronika. Z naszej perspektywy druga płyta to jednak ewolucja. Znacznie rozszerzyło nam się instrumentarium. Przy pierwszej płycie dużo się nauczyliśmy. Wiele dały nam także koncerty, które pokazały co się ludziom najbardziej podoba.
Iwona Skwarek: „Davos” brzmi nieco inaczej. Jest nieco szalone. Przy tej płycie rozszerzyliśmy granice. Brzmienia syntezatorów przeplatające się z gitarami to kontynuacja zamysłu grania muzyki elektronicznej na żywo. To album pełen różnorodnych piosenek: od melancholijnych po klubowe energetyczne brzmienia.
• Jak z tej perspektywy oceniacie swoją pierwszą płytę?
Iwona Skwarek: Tamta opowiadała o moich przeżyciach sprzed kilku lat i dlatego jest trochę odległa. Mam ją jednak na półce i z dumą i sentymentem myślę o niej jako o kawałku dobrej pracy. W 2010 roku, kiedy zaczęliśmy razem grać, nikt nas nie znał. Nie musieliśmy robić tej płyty. Mogliśmy iść do pracy w biurze, ale zdecydowaliśmy się dopiąć na ostatni guzik coś, na co nie czekało wiele osób. Teraz jest inaczej, bo mamy fanów, a ci mają całkiem konkretne oczekiwania. Wtedy było więc chyba trudniej, a mimo to przez własną pracę i chęć rozwoju stworzyliśmy płytę, która zyskała wielu fanów i dobre recenzje.
Bartosz Szczęsny: Do „Hellady” mam duży sentyment, ale dawno jej nie słuchałem. Teraz mam ochotę puścić obie i porównać. Oczywiście: niektóre utwory z pierwszej płyty osłuchały nam się już, ale myślimy o nich bez wstydu. W trakcie pracy nad pierwszą płytą byłem jak dziecko we mgle i po omacku miksowałem dźwięki. Wyszło z tego jednak coś, co ma ręce i nogi i jest zrobione z dbałością.
Iwona Skwarek: Na „Davos” usłyszeć będzie można wiele osobistych historii i przemyśleń o współczesnym świecie. Nazwa płyty nawiązuje do „Czarodziejskiej góry” Thomasa Manna. Tak jak tytułowa czarodziejska góra wpływa tajemniczo na mieszkańców Davos, tak stan tworzenia i słuchania muzyki przenosi nas w magiczne miejsca, odrywa od rzeczywistości, przemienia.
• Ruszacie z płytą w trasę?
Iwona Skwarek: Cały marzec będziemy zastanawiać się, jak zagrać live, a w kwietniu ruszamy w trasę promującą płytę. Gdzie pojedziemy dalej na razie nie wiadomo. Z „Helladą” graliśmy koncerty w tak odległych miejscach jak Nowy Jork i Seul. Zobaczymy co będzie dalej.
Bartosz Szczęsny: W międzyczasie nabraliśmy też chętki na trzecią płytę. Przy drugiej rejestrując bity wiedzieliśmy już, że mamy ochotę zrobić z nich kolejne utwory. Najpierw jednak koncerty. Będąc w trasie nie potrafimy robić nic więcej.
• A jak tworzycie? Razem, czy osobno?
Iwona Skwarek: Dużo komponujemy oddzielnie. Ja komponuje i potem proponuję coś Bartkowi, a on mnie coś innego. Zwykle krytycznie podchodzimy do swoich pomysłów, ale najfajniej jest jak spotkają się one z wzajemną akceptacją. A jak tak się nie dzieje, to musimy pokombinować. Mam nadzieję, że w ten sposób powstaje lepsza muzyka.
Bartosz Szczęsny: To czy łatwiej pracować razem, czy osobno zależy od kombinacji osób. Jeśli obie są nastawione na współprace i starają się słuchać drugiej osoby wychodzi chyba lepiej. Z tą wiarą idziemy na przód.
Iwona Skwarek: Co nie znaczy, że nie ma między nami konfliktów. Kończą się one najczęściej milczeniem, ale potem wysyłamy do siebie SMS-y; „Dobra damy radę, zrobimy to”. Jak wszyscy mamy swoje mocne i słabe strony. Wiemy, że uzupełniamy się i to pozwala nam przetrwać kłótnie.