PZL-Świdnik domaga się zamknięcia przetargu na śmigłowce dla wojska, bez wyboru konkretnej oferty. Firma złożyła w tej sprawie pozew do Sądu Okręgowego w Warszawie. Powód, to „wątpliwe kryteria selekcji”, które zdaniem spółki były przyczyną odrzucenia jej oferty.
– Jest wiele poważnych naruszeń, które potwierdzają zasadność pozwu – czytamy w specjalnym oświadczeniu zarządu PZL-Świdnik. – Większość z tych naruszeń nie może być publicznie omawiana ze względu na ich zastrzeżony charakter. Jednak do tych, które nie zostały objęte klauzulą “zastrzeżone” należy między innymi wprowadzanie zmian zasad, czy zakresu postępowania przetargowego na jego bardzo późnym etapie, jak również naruszanie przepisów prawa odnoszących się do offsetu.
Władze spółki zwracają uwagę, że już wcześniej informowały Inspektorat Uzbrojenia o większości z powyższych naruszeń. W maju firma wysłała także pismo przedprocesowe do Ministra Obrony Narodowej. Nie dostała odpowiedzi i stąd pozew.
– Jesteśmy głęboko przekonani, że nieprawidłowości i naruszenia, o których mowa w pozwie, stały w sprzeczności z zasadami konkurencji – oświadczyli przedstawiciele PZL-Świdnik. – W przeciwieństwie do jednego z naszych konkurentów, który posługuje się spekulacjami, działania spółki PZL-Świdnik pozostaną oparte na faktach, obiektywne i wyważone.
Świdnicki zakład odnosi się tu do firmy Airbus Helicopters, której śmigłowiec Caracal jako jedyny został zakwalifikowany do testów na poligonie. Zaliczył je bez problemu. Przedstawiciele Airbusa zwrócili się niedawno do pracowników PZL, proponując pracę u siebie. Francuzi nie zostawili też suchej nitki na śmigłowcu AW149, który zaproponowała w przetargu świdnicka fabryka. Oświadczyli m.in.,, że jest przestarzały.
Kontrakt na dostawę śmigłowców opiewa na ok. 13 mld zł. Jeśli Airbus podpisze finalną umowę, do Polski trafi 50 maszyn. Pierwsze 25 sztuk ma powstać we Francji, a kolejne w zakładach w Łodzi.