– Ponad 800 osób z PZL-Świdnik może stracić pracę – alarmują związkowcy. Ma to być skutek przegranej w walce o kontrakt na dostawę śmigłowców dla polskiej armii. Władze spółki nie komentują sprawy.
W ubiegłym tygodniu zebrała się Rada Nadzorcza PZL-Świdnik. Według związkowców, podczas posiedzenia przedstawiono plan restrukturyzacji firmy, szykowany przez właściciela – koncern AgustaWestland.
– Pracę może stracić w najbliższych 3 latach około 800 osób i oby, tylko się na tej liczbie skończyło – mówi Andrzej Słotwiński, przedstawiciel załogi w Radzie Nadzorczej PZL-Świdnik. – Produkt finalny w naszej spółce praktycznie nie będzie istniał. Powoli firma będzie się stawać poddostawcą części i elementów dla innych firm lotniczych.
Zdaniem Słotwińskiego, winę za planowane zwolnienia ponosi rząd, który odrzucił ofertę PZL-Świdnik w przetargu na dostawę śmigłowców dla polskiej armii. Firma proponowała wojskowym śmigłowiec AW149. W przypadku wygranej, maszyna miała być produkowana właśnie w Świdniku, również na eksport. Z wyścigu o wart kilkanaście miliardów złotych kontrakt odpadła również firma Sikorsky, oferująca śmigłowiec Black Hawk. Maszyna jest produkowana w zakładach w Mielcu. Do testów na poligonie dopuszczono jedynie śmigłowiec Caracal, oferowany przez francuską firmę Airbus Helicopters. Maszyna pomyślnie przeszła test, co otwiera drogę do finalnych negocjacji.
Według związkowców, kolejne decyzje „bolesne” dla fabryki w Świdniku zapadną podczas następnego posiedzenia Rady Nadzorczej PZL, zaplanowanego na 8 czerwca. Władze spółki na razie nie komentują sprawy. Mają zająć oficjalne stanowisko dopiero po poniedziałkowym posiedzeniu.