Wstrząśnieniem mózgu zakończyła się piątkowa wizyta komornika w jednej z kancelarii adwokackich w Zamościu. Miał go zaatakować mąż pani mecenas
W piątek rano zamojski komornik razem ze swoją asesor zjawił się w jednej z zamojskich kancelarii adwokackich. Zamierzał wykonać czynności komornicze.
– To były zwykłe czynności, jakie wykonujemy w związku z naszym zakresem obowiązków – tłumaczy poszkodowany komornik. – Miałem ze sobą stosowny wyrok sądu. Kiedy wyjawiłem adwokat, w jakiej sprawie przyszliśmy, ta zaczęła wydzwaniać do różnych osób. Mówiła im, że wszedł do niej komornik i naruszył jej mir domowy. Pytała, co ma zrobić, żeby go wyrzucić. Zadzwoniła też po męża.
Jak relacjonuje komornik, mąż pani mecenas wszedł, gdy ten sporządzał protokół. Chwycił go rozdzierając koszulę, podniósł z fotela i rzucił o ścianę. Gdy mężczyzna upadł, miał go zacząć kopać.
– Niewiele z tego pamiętam. Uderzyłem w ścianę tyłem głowy. Musiałem na jakąś chwilę stracić przytomność – opowiada komornik. – Asesor wezwała karetkę, ale ponieważ poczułem się lepiej, nie chciałem jechać do szpitala. Karetka zabrała mnie dopiero później, kiedy składałem doniesienie o tym zdarzeniu policji. Okazało się, że mam wstrząśnienie mózgu.
Myślałem, że adwokat zna prawo
Sprawa poruszyła środowisko komornicze.
– Ta sprawa jest bulwersująca na wielu płaszczyznach – uważa Tomasz Fornalski, rzecznik prasowy Izby Komorniczej w Lublinie. – W naszej pracy dochodzi czasami do agresji słownej. W naszej apelacji nigdy jednak nie doszło do tak brutalnego pobicia. Poraża też fakt, że zdarzenie miało miejsce w kancelarii adwokackiej, na wniosek adwokata który zawezwał inną osobę, by ta pobiciem udaremniła wykonanie czynności komorniczych.
Fornalski podkreśla, że komornicy działają zawsze na wniosek wierzyciela i za orzeczeniem sądu.
– Jestem wstrząśnięty, bo miałem wrażenie, że wiedzą o tym i rozumieją to wszyscy. Zwłaszcza przedstawiciele Temidy – mówi. I dodaje, że kiedy komornik przypuszcza, że podczas wykonywanych czynności może dojść do agresji, może przyjechać z asystą policyjną.
– W życiu nie przyszłoby mi do głowy żeby korzystać z takiej asysty w kancelarii adwokackiej, podczas wykonywania czynności z udziałem prawnika, a więc profesjonalisty, który doskonale zna przepisy prawa – przyznaje pokrzywdzony komornik.
Ministerstwo powiadamia prokuratury
Zamojscy policjanci prowadzą postępowanie dotyczące naruszenia nietykalności cielesnej funkcjonariusza publicznego, stosowania przemocy w celu zmuszenia go do odstąpienia od wykonywania czynności służbowych oraz podżegania do tych czynów.
Sprawą zajęło się także Ministerstwo Sprawiedliwości.
– W związku z uzyskanymi informacjami na temat bulwersujących zdarzeń w Zamościu, a także o podejrzeniu ostrzelania siedzib kancelarii komorniczych na terenie Łodzi, Ministerstwo Sprawiedliwości skierowało zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstw do Prokuratury Okręgowej w Zamościu oraz do Prokuratury Okręgowej w Łodzi. Ministerstwo wskazało na konieczność podjęcia wszelkich niezbędnych działań zmierzających do pociągnięcia do odpowiedzialności karnej sprawców tych czynów – czytamy w komunikacie resortu.
Nic nie widziałam, nic nie słyszałam
Pani adwokat, która złożyła na policji zawiadomienie o naruszenie miru domowego, stanowczo zaprzecza, że w jej kancelarii doszło do pobicia. Jak podkreśla, czuje się skazana, zanim ją wysłuchano.
– Tego dnia byłam na zwolnieniu lekarskim. Do kancelarii przyszłam tylko na chwilę po dokumenty – mówi. – Kiedy przyszły te osoby nie wiedziałam, czy są to rzeczywiście są komornicy. Ten domniemany komornik nie pokazał mi nawet legitymacji. Do męża zadzwoniłam tylko po to, żeby powiedzieć mu, że nie mogę wyjść, bo w kancelarii są jacyś ludzie. Przyjechał, bo miałam zły zasięg i nie wiedział, co się u mnie dzieje.
Kobieta relacjonuje, że jej mąż, podobnie jak i ona, nie wiedział, kim są osoby znajdujące się w kancelarii. Martwił się o żonę, która jest w ciąży, a w ostatnim czasie otrzymywała groźby.
– Wielokrotnie prosiłam tych ludzi o opuszczenie lokalu i wysłanie mi korespondencji pocztą. Bezskutecznie. Nic nie wskazywało na to, że są tu służbowo. Mężczyzna zarzucał mi, że musiał przeze mnie przerwać urlop. Przekładał moje akta i nie reagował na moje prośby aby tego nie robił – wspomina pani mecenas. – Jak mąż wszedł, zapytałam go, co z dziećmi i odeszłam w miejsce gdzie był zasięg.
Chciałam dzwonić do sąsiada, który ma 15 lat i został po raz pierwszy z naszymi dziećmi w wieku rok i dwa lata. Nie byłam więc z nimi w tym samym pomieszczeniu, ale też nie słyszałam żadnych odgłosów bójki, ani krzyków.
Wpadki pani mecenas
To nie jedyne kłopoty pani adwokat z Zamościa. Sąd Rejonowy w Zamościu skazał ją na początku tego roku na 3 tys. zł. grzywny i obowiązek naprawienia szkody. Uznał ją winną wzięcia od klientów zaliczki na poczet honorarium za reprezentowanie przed sądem i nie wywiązanie się z tego zadania.
Wyrok nie jest prawomocny. Pod koniec października ub.r. Sąd Najwyższy uznał, że kobieta słusznie została ukarana przez Sąd Dyscyplinarny Adwokatury sankcją pieniężną (pociąga to za sobą utratę biernego prawa wyborczego do organu samorządu adwokackiego na trzy lata) i zakazem wykonywania patronatu na pięć lat oraz naganą.
To kara za to, że pani mecenas pobrała od innego klienta 5 tys. zł zaliczki, wydała poświadczenia na 1000 zł i nic w sprawie nie zrobiła.